środa, 30 lipca 2014

po urodzinach

 i takie selfie po 38 urodzinach....


piątek, 25 lipca 2014

Johny Cash

obejrzalam wczoraj Walk the line/Spacer po linie, fantastyczny! Nie wiem czemu czekalam tyle lat z jego sciagnieciem. Polecam tym, co jeszcze nie widzieli. A moze to ja tak na samym koncu....
Faktem jednak jest, zeby zrozumiec Johnego Casha trzeba sie urodzic w USA. jest tyle detali w jego piosenkach, o ktorych nie mamy pojecia, ze dopiero Jeff i jego wyjasnienia troche rozjasnily. Wciaz jednak to bardziej muzyka niz tekst dla mnie.

Na foto z serii "Poczytaj mi mamo". Szczeniak powoli opuszcza gniazo i udaje sie na czolganie po domu. Dobrze mu na Jeffie, jak czyta kindla. A pozniej juz tak mu sie dobrze zrobilo, ze sie posral.




środa, 23 lipca 2014

video

wczoraj dzien w plenarze z kamera. Poprosilismy Toma i Julie o wsparcie aby ponakrecali nas do filmikow instuktazowych. Jeff juz planuje to od lat. Wyszlo wczoraj. Wyszlo ale raczej do poprawki. Nauczylismy sie troche i po obejrzeniu wiemy jak zrobic to lepiej.
Trema i tyle oczu patrzacych plus perfekcyjne podejscie Jeffa, trzeba zrobic dogrywki.

Teraz staram sie wdrozyc w Premiera do obrobki ale nie jest to takie hop hop siup. Komputer juz tez ledwo dyszy w tych temperaturach, system obciazony, nie wiem czy podolam technicznie i maszynowo. Zawsze mozna zmontowac cos w live mediaplayer chociaz mocno okrojone tam funkcje. Ale dobrze by bylo nauczyc sie czegos bardziej PRO. Zakochalam sie tez w aparacie Toma.....odzylo cos w srodku.....chcialoby sie tez.

A na foto ja wijaca sie w sciaganiu niemozliwego do sciagniecia kaptura.




poniedziałek, 21 lipca 2014

ojciec

wczoraj pojawil sie pies....wpadl nam do domu niespodziewanie. zakrecil sie dookola, weszyl malucha. i juz wszystko bylo jasne, to tata. patrzac na niego, nie mielismy juz zadnych watpliwosci.
nie chcial podejsc ale zjawil sie jak duch, nie wiadomo skad i jak, udalo mi sie schwytac go na zdjeciu. teraz placze sie pod domem, ale D'artagnian ma go na oku. bedzie wychowywal jego bachora ale wizyty w domu zakazane. D'artagnian niestety tez zaczal znaczyc teren, cholercia obsikuje nam to i owo nerwowym sikiem. Dostaje manto ale czy sie oduczy.....mam nadzieje, sikansko pojawilo sie wraz z przyjsciem na swiat krecika.


a zatem chyba takiego psa bedziemy mieli....

niedziela, 20 lipca 2014

czwartek, 17 lipca 2014

milusio

Bardzo mily dzien z sympatyczna para z San Francisko. 2 szybkie dni pracy i znowu kilka dni wolnego. W sobote wielka paczka ruszamy na snurkowanie z rekinami wielorybimi, taka coroczna tradycja. Plus mam 5 klientow wiec jest to mily dzien na lodce polaczony z zarobkiem.

W Tulum rozpoczela sie nagonka na nurkowe pojazdy. SINTRA ruszyla do ataku. Maja mnie cholercia na oku. Jeffowi sie udalo, dostal pouczenie bez mandatu. Zalatwia juz papiery a auto tymczasem w warsztacie, w pelni na legalu. Ja natomiast czarna bryka piratuje. Kiedy tylko sie da turysci wioza sie sami wynajetymi autami ale czasami trzeba zaryzykowac i wepchac ich to jeepa. Wczoraj zatrzymali Hairo z Xibalby, papiery byly mocno przeterminowane, kara 500 USD dla centrum nurkowego i wiadomo cala masa dodatkowych oplat za pozwolnie i ubezpieczenie. hairo powiedzial, ze im umknelam dzisiaj.......ale jeszcze mnie zlapia....taka zabawa w zajaca i wilka.

Moja sytuacja jest nie do uregulowania. Tylko nowa fura zalatwia problem. A zatem po wczasach na Machu Picchu zabieram sie za oszczedzanie na pojazd w pelni zalegalizowany.  A czarna Tomasa (taki ma od lat kryptonim) pojdzie pod mlotek, jak sie jakis znajdzie.....

Na obiad kolejne uderzenia kapusty. Kapusniak! Brakuje mu tylko selera i piertuszki ale tutaj takich warzyw nie ma wiec wrzucam suszone....zawsze cos.

środa, 16 lipca 2014

szczeniak rosnie jak na przyslowiowych drozdzach. jest juz 2 razy wiekszy. wczoraj szczeknal pierwszy raz, bezcenne...
a poza tym kapusta sie ukisila. troszke musialm odrzucic ale sponad polowa ocalala. 2 dni zajadalismy sie kapusta zasmazana ze schabowym i buraczkami. typowo a jak nie typowo. to chyba byl najbardziej polski obiad w historii. dobrze smakowal, jak w domu.


poniedziałek, 14 lipca 2014

Zeton sie rozwija, je, spi, rosnie w miedzyczasie.  Grzeczna jest, nie placze, mama ma duzo mleka dla jedynaka, wiec o dokarmianiu nie ma mowy. ma 5 dni, oczy zakmniete, uszy zarosniete.
Zotz jest bardzo podniecona tym maluszkiem, zaglada pod lozko, sznupa pracuje. Sunia pozwala na takie podgladanie ale na wylizywanie kupy juz nie. To moze tylko mama.

D'artagnian jak tylko zobaczyl, ze szczeniak jest czarny porzucil zainteresowanie Sunia i jej potomstwem. Juz nie daja sobie caluskow...przynajmniej chwilowo.

A ja w miedzyczasie dorobilam sie pierwszej deklaracji fiskalnej. Od dzisiaj wiec zaczynam placic, ale to dobrze...niekt sie nie przyczepi a i o przedluzenie pozwolenia na pobyt i prace duzo latwiej.

Poza tym nurki, mam teraz fajnego partnera Franka z Brazylii. Nurkujemy z przerwami do konca miesiaca. Frank jest szalonym sportowcem, triatlonista, aktualnie na treningu. Szykuje sie do morderczego biegu surviwalovego przez Amazonie. 260 km przez jungle / 6 dni, biednie sie z calym zapasem jedzenia i picia, hamakiem i wszystkim co do zycia potrzebne. Przez las, gory etc... w nagrode koszulka i uscisk dloni prezesa ULTRA AMAZON.
Frank wiec codziennie biega przed nurkowaniem 24 km , plywa przez 1 godzine a potem robimy 300 minutowe nurkowanie.....ja na koniec dnia padam, a on....to chyba ta dieta 8000 kalorii trzyma go przy zyciu.

sobota, 12 lipca 2014

machu sie spelnilo

kolejny krok w kierunku poznawania swiata. bilety do Peru zabukowane. lecimy we wrzesniu, 19 dni. podchodzilam Jeffa dlugo, bo on ma zawsze problem z podjeciem dezycji czy to dobry czas, czy na pewno czy teraz..... ceny zmieniaja sie szybko i trudno zakupic bilety okazyjnie jesli nie wstrzeli sie w promo. sami wiecie...Jeff potwierdzil, ze termin chyba ok.
teraz pozostaje obucie sie w trekingowe ciuchy, ktorych rzecz jasna nie mamy.... W Peru bedzie lato/.jesien i 5000m wiec poncho trzeba miec, meksykanskie czy peruwianskie.

Moje serce sie raduje, nia ma to jak planowanie nowej wyprawy....tym razem grubo po rownik, i gory i slawetne Machu! Hurra!

czwartek, 10 lipca 2014

szczeniak



ale heca, Sunia urodzila wczoraj wieczorem szczeniaka. Jeden ale byk. Qrde, mielismy podejrzenia, ze jest w ciazy ale minelo tyle tygodni od cieczki, ze juz wlasciwie uspokoilismy sie. przybrala na wadze nie co, sutki jej sie rozwinely, ale miala szczeniaki wczesniej i myslelismy, ze to  z powodu regularnego odzywiania ma kilka kg wiecej.
a tu nagle zaczela sie akcja porodowa.....sunia wykopala nam dziure w ogrodku, potem rozkopala cala doniczke....i wtedy juz wiedzialam, ze bedzie rodzic. przenieslismy ja do domu. wlazla pod lozko nasze, jej kryjowka i w sekunde urodzila szczeniaka. na nasze wszystkich szczescie tylko jednego. Zeton wyskoczyl, czarny jak heban, a tym czasem Sunii kochas jest bialy....i wtedy usmialismy sie, ze chyba nie jest ojcem i jak on to przyjmie, ze maly jest czarny.
Sunia go oblizala i maly zaczal ssac. Ale to slodziakowy widok. Lza sie w oku kreci.


niedziela, 6 lipca 2014

Piñon

dzis w menu piñon czyli cos z Kuby i Puerto Rico. W skrocie, zapiekanka jak lazania, tyle, ze zamiast glutowej pasty mamy banany/platany. Zapowiada sie wybornie.

kapust sie kisi ale mam pewne obawy, ze aby zeliwny garnek byl odpowiednim pomyslem.....wydaje sie, ze po sprobowaniu zeby mnie bola drugi dzien...chyba ciut za duzo zelaza sie wchlonelo. ale daje jej jeszcze szanse, przelozylam do plastiku. kupienie kamionki czy sloika jest tutaj nie mozliwe.

a dzis pod woda koles mi nawybrykal. juz wczoraj sie nie popisal, ale niby certifikowany advans. ciekawe kto go wyszkolil......
spanikowal mi na zejsciu, na 7 m n aszczescie....odrzucil automat i chcial do gowy. musialm zatrzymac to cielsko (mowimy tu a jakis 150 kg) i wsisnac mu na sile automat, a potem wynurzyc spokojnie. i takie tam..... na szczesie odpuscil nurka i moglam spokojnie z jego 2 synami zanurkowac bez obawy, ze mi facio na zawal serca kojtnie.
uffff......mocno zapracowane 100 USD napiwku.

piątek, 4 lipca 2014

golabkowe tornado w Tulum i huragan Artur w USA

15 golabkow poszlo w 24h. taki Jeff mial apetyt....musi byc w tym jakas magia. jakis magnes do pozerania, wyzwalacz glodu, lakomstwa czy czegos tam. nie powiem, mi tez smakowaly.



czwartek, 3 lipca 2014

jak kisic aby ukisic

postanowilam zaeksperymentowac jak meksykanskie warunki wplyna na proces kiszenia kapuchy. czy sie da, czy w ogole JA potrafie ta staropolska metode odtworzyc...... czy wczesniej sie ukisi czy splesnieje....oto moje lipcowe dylematy.
poszlam na calosc, co dwie glowy to nie jedna. jedna sie kisi, a druga poszla na golabki. a zatem czeka nas tydzien wzdec...moze to byc klopotliwe dla Jeffa na rozpoczynajacym sie jutro kursie jaskiniowym. licze jednak na kminek w kiszonce, ze uspokoji troche mieszanke i sufit jaskini sie nie zawali od poteznego kapuscianego grzmotu.

trzymam oba kciuki aby eksperyment sie udal.....bo nie ma sobie rownych dobra kiszona kapusta. pamietam, ze potrafilam pol worka w drodze do domu zjesc....a potem mama wysylala mnie jeszcze raz po wiecej, bo za malo zostalo. od zawsze lubilam kwasne! tutaj kwasowosc nadaje sok z limonki ale to nie to samo co ferment ogoraskow albo kapuchy. o ogorkach nie ma mowy, sa tylko zielone w sprzedazy, takie typowe szklarniowe.

a jak bedzie kapusta, bedzie i kapusniak, ktory uwielbiam i dawno nie jadlam. i bedzie bigosik, wegetarianki tym razem, dla znajomych co na diecie weganskiej oczyszczajacej. obiecalam im specjalnie. taki z bananami jaki z Grazia zrobilysmy na legendarne "Wesele" (nie Wyspianskiego tylko Worcella).

dzisiaj w jaskini taki maly monster sie pojawil, w mojej glowie rzecz jasna. bylam solo, zawachalam sie czy jestem wciaz na dobrym szlaku...ale pewna bylam ze to tutaj a nie tam...ale jednak, mysl sie pojawila, krotki brak koncentracji, omylka i pory strachu.
ale pamietalam dosyc dobrze jak jaskinia wyglada i wiedzialam, ze za chwile bedzie piekny Room od Tears a potem moj niebieski kolowrotek.... i byl, i praktycznie nie mialam czarnych mysli...ale jednak. nie zauwazylam ukrytego rozwidlenia poreczowki...tzn zauwazylam je w drodze powrotnej dopiero. skrzyzowanie bylo permanentnie oznaczone wiec nie bylo mysli w ktora strone....ale lekcja potezna na przyszlosc. Oczy i uszy szeroko otwarte, szczegolnie przy solo wyprawach. Ciesze sie, ze udalo sie w lagodny sposob sprawdzic stres. mechanizm obronny dzialal, w kluczowej chwili oddech sie wyciszyl, nie bylo paniki, tylko mysl hmmm......tego nie zauwazylam, jak ?
teraz juz z lampka bialego chlodneo na kanapie czuje pelen komfort i relaks.

a za oknem szalone lato! oj jak goraco. woda pod prysznicem niestety nie jest wystarczajaco zimna. Jeff nawet myslal, aby do baniaka wrzucic kostki lodu i wtedy zrobimy sobie lodowaty prysznic. Wy pewnie nie macie takich trosk.....ze woda zimna za ciepla.....a u nas to normalka w lecie.



środa, 2 lipca 2014

plaza


i udalo sie zabrac czesc rodziny na boska plaze. woda w morzu chwilow tak goraca, ze o ochlodzeniu sie nie ma mowy. na moje oko 30-31...przepraszam tych co nad Baltykiem....

pojechalismy w strone biosfery Sian'kan....wtopa....droga na plaze cala ogrodzona i w wiezyczkach filuja ochroniarze. przedostalismy sie, za zgoda jednego pana w czarnej security koszulce, ale po chwili okazalo sie, ze jest pionkiem hahahah. i jego pozwolenie nic nie znaczylo, bo wlasnie poszedl do domu.
no i zaczela sie meksykanska pyskowka z trzema ochroniarzami....i nie chcielismy aby nasz zaparkowany przy drodze samochod sie uszkodzil, wiec musielismy po chwili opuscic boska.

cholercia z tym systemem, nigdzie z psem nie mozna na plaze, a na dzikiej takie hocki klocki. faszysci!

nie zdarzylismy nawet paczki chipsow dokonczyc.....

D'artanian zdecydowanie nie jest wodolazem......bal sie, ale cien zamoczyl.... Sunia w ostatniej chwili wyskoczyla z auta, a zatem minela ja wycieczka na plaze.

ZOtz wiadomka, coco szajba. nie odpusci zadnej skorupy.

Jeff dal sie wyciagnac tylko pod warunkiem, ze bedzie mogl czytac  kundla...ale za to po polsku, zaaplikowalam mu serie Sapkowskiego...juz konczy z Wiedzminem.
A ja wciaz na trylogii lotrzykowskiej, tym razem NAJLEPSZY mi zostal.