wtorek, 28 kwietnia 2015

40

dzisiaj to byla dopiero palmiarnia...zaszlo slonce jakby chcialo sie rozpadac, ale gdzie tam, cierpimy dalej....niemilosierna lekpa gesta atmosfera.  jest juz klimat bardziej pustynny niz tropikalny, ale wciaz milej niz przymrozek i roztopowe bloto.

kolejny kurs rozpoczelam, grupa polska odjechala, beda przelotem 1 maja, moze jeszcze bedzie czas na drinka pierwszomajowego albo maly pochod.  ekipa na koniec przemowila bardzo milym glosem, ze nurkowania i styl nasz bardzo profesjonalny i bardzo im sie podobalo, jak nigdzie indziej na swiecie.

a tymczasem, odliczam dni do wyjazdu....40...

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

niedziela, 26 kwietnia 2015

prawie finisz polskiej ekipy, jutro siodmy dzien zmagan, najlepsze na koncu, widomo, Dreamgate.
A tymczasem prazymy sie w nieziemskich temperaturach.

sobota, 25 kwietnia 2015

dni pedza, prace budowlane prawie ukonczone, i obnurkowujemy polska grupe Grzegorza.
napisze niebawem.

zabrali mnie na wycieczke do Coby, i weszlam po raz kolejny na 42 metrowa piramidke. przyjemna bryza powiala....bo na ziemi jest jak w piekle....czekamy od miesiecy na deszcz i ochlodzenie...




 

czwartek, 9 kwietnia 2015

przycisnelismy prace budowlane i urosola nam juz scianka do baseniku. bedzie sie w nim plukal sprzet. konstrukcja skomplikowana, tak jak lubi Jeff, budujemy najtrudniej jak sie da. ale bedzie na wieki.
do tego jeff  robil wszystko na boso, wiec dzis ma tak wypalone stopy, ze chodzic nie moze i pol opakowania plastrow na opatrunki zuzylismy. moze nastepnym razem poslucha rady aby kupic i zalozyc gumowce....













poza tym, walcze z autoryzacja auta. to jakas amba totalna. najpierw sie okazalo, ze auto funkcjonuje w 2 stanach na legalu a teraz wyszlo, ze musze je wyrejestrowac z Yucatanu aby mogli zmienic wlasciciela w Quintana Roo tzn. tam gdzie mieszkamy....i wtedy zaczely sie kolejne schody. Bo wyrejestrowac auto moze tylko poprzedni wlasciciel albo ja, jesli bede miala meldunek na Yukatanie....to nie zarty, to jakis cyrk.  wiec po raz kolejny pojechalismy do Valladolid zalatwiac papiery i po raz kolejny sie nie udalo.






poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Swieta i po swietach

Wilaka Noc ale nie u nas, tzn. nie obchodzi niekt dookola, a my jedynie na plaze poszlismy, co zdarza nam sie srednio 2 razy w roku. pojechalismy wlasciwie, z czterma psiakami, co bylo pewnego rodzaju wyczynem.

Pomysl byl aby odwiedzic znajomych z Colorado, co pod namiotem na prywatenj posesji wielkiego bossa Tulumskiego biwakuja. Posesja jest na terenia parku Sian Kaan, a zatem trzeba sie przebic przez bramke. I tam zaczely sie schody, a mialo byc z gorki.....bo plaze w Tulum gonia psy, nie da nigdzie w oubliczne miejsce ich zabrac....
A na bramce 5 ochroniarzy, straznikow, gestapowcow. Zawzieli sie i nas nie wpuscili. Argumentem byl zakaz wprowadzony przez park. Zadnych zwierzat. To nic, ze na posesji na ktora chcielismy dotrzec sa 2 wielkie psy..... Beksa nie wytrzymala juz w aucie tego cisnienia i porzygala sie. ale jak, na cala tapicerke, drzwi, szybe, podloge.....supcio jednym slowem.

Podyskutowalismy troszke i zawrocilismy. Udalo sie przebic w innym miejscu, bo znajomy byl...ale i tak caly pobyt mocno naciagany. I ten niesmak, po raz kolejny.  Bo Meksykanie maja takie chore pojecie o psach i zwierzetach, ze trzeba je wiezic w domach, najlepiej na dachu i nie okazywac im zadnych uczuc. pan strznik proponowal zostawienie psow i pojscie sobie na plaze samemu. Nie miescilo mu sie w glowie, ze posiadanie psa to cos na ksztalt przyjazni, ze fajnie jest z nimi spedzac czas.....smutne to....




















sobota, 4 kwietnia 2015

alllleluja

u nas w plusie chyba ze czterdziesci, jajka zdecydowanie ugotowane. tylko je kolorowac....
wczoraj poplazowalam, dzisiaj praca, jutro relax. Wesolych Swiat!