sobota, 31 marca 2018

wentylator

male a cieszy. wczoraj zdolalam zawiesic wentylator sufitowy, sama.
ci, ktorzy zawieszali wiedza, ze mozna napotkac na wiele problemikow. w ostatecznosci wentylator spada w srodku nocy albo wydaje kolyszacy sie dzwiek, ktory rozstraje nerwy.
udalo sie, nie zabil mnie w nocy. no i nie musialam prosic Jeffa o pomoc. Sama sobie te kotwy zamocowalam, pokazali mi w internecie jak sie je mocuje.

i to byl ostatni element w nowym domu. teraz pozostalo mi przesadzic moje umierajace pomidory i gotowe. Lemmy ma wiele kuzynow, przychodza go obczajac. dzisiaj obudzil mnie kot rzucajacy sie na moskitere w oknie, hehehe. pobudeczka!

jajek nie swiece, tutaj jakos nikt sie w swieta wielkonocne nie bawi. tylko prima aprilis obchodzimy.


środa, 28 marca 2018

przeprowadzka

i nadszedl ten czas. przeprowadzka.
jest w tym tyle pozytywnego co negatywnego. sprzatanie 2 domow zdecydowanie mniej cieszy ale juz widac koniec. Mika na szczecie odpuscila troche, poczatkowo chciala sprzatac, malowac, wariowac..... stanelo jednak na sprzataniu do bialych fug.

a tymczasem w domu na calle 13 nikt mnie nie goni i czas wolno plynie na ukadaniu na polkach. zaczelam od mycia okien i prania zason, ciezkich jak kurtyny teatralne wiec ich juz po praniu nie powiesilam. zrobilo sie lzej.
dom jest w pelni wyposazony, az za duzo tam. musze tylko wentylator sufitowy przesunac z drugiego pokoju i kupic jakies gary, bo patelni jest 7 ale garnek tylko jeden i bez raczek.
duzo bibelotow do odkurzenia bylo ale juz je ogarnelam, no prawie.
zrobilam tez szybkie malowanie. jedna puszka farby zamalowalam newralgiczne punkty  w calym domu. odmalowalam tez swoja sypialnie.  i tak juz prawie wszystko gotowe.

ostatni etap to transport kota. poki co lezy na stercie materacy i obserwuje.
dzisiaj planuje juz zanocowac wiec i Lemmy tez musi zanocowac w nowym  miejscu.



niedziela, 25 marca 2018

nadrabiam

i mamy juz wiosne w Meksyku tzn. poczatek lata.
a tymczasem wiele sie wydarzylo w kalendarzu, odwiedziny, znajomi, okazje. bylam troszke turysta.
koniec lutego.
2 tygodnie z siostra, niespodzianka. decyzja 24 godzinna. troszke mialam duzo pracy ale udalo sie kilka wspolnych dni i wieczorow.


w marcu zaczelo sie od niesamowitego spektaktu Joya i Cirque de Solei. Zaparlo mi dech na godzine. Namowily mnie dziewczyny tzn. Mara i Inga.  Bardzo im za to dziekuje. To nie byl cyrk, to teatr z artystami z plasteliny.  skaczace malpki przysiegam. niemozliwe.

potem udalo sie poplywac na SUP po lagunie Yalku. Nogi wymeczone.


Inga, znajoma z Baja, namowila mnie tez na wycieczke na Holbox. A wlasciwie to ja ja namowilam. camping na plazy, piekne widoki.


a na zakonczenie spwktakl swietlny w Chichen Itza. Rownonoc wiosenna jest dniem wyjatkowym. na piramidzie Kukulkan kladzie sie switalo jak schodzacy waz. 7 tysiecy odwiedzajacych ale dobry to byl dzien. na deser zostalismy na nocne show. i to byl prawdziwy highlight. piramidy w kolorach i noca plus pokaz mitologii wyswietlany na piramidzie.


czwartek, 8 marca 2018

nowy rok i nowe rzeczy w 2018

i jak tu nadrobic ten caly nawal wydarzen z ostatnich dni, miesiecy.....w kilku slowach sie nie da. ale postaram sie od poczatku roku zaczac.

Nigdy nie praktykowalam postanowien noworocznych ale 2018 tak sie stalo. Obiecalam sobie zorbic detoks alkoholowy na 12 miesiecy. I tak juz jestem w dniu nr 66. Nic mi nie brakuje, no moze troche nagle mam smak slodki wyostrzony i rozgladam sie za deserami po obiedzie.
do tego Iwona nauczyla mnie robic zakwas z buraka i pije sobie naturalny probiotyk codziennie do kawki. podsumowujac na pewno wiecej energii i zadnych zaspanych porankow. cialo sie regeneruje.

mialam w Nowym Roku ogromny przeplyw braci polskiej. Grupy liczebne i wielkie biuro podrozy od transferu z lotniska, po wycieczki fakultatywne. Duzo sie nauczylam i pojawil sie nowy pomysl biznesowy w miedzyczasie. Czas w 2018 pokaze jak to wyjdzie. polishcorner.pl jeszcze wciaz w uspieniu. czeka na graficzna motywacje....

czas tez na zmiany motoryzacyjne. sprzedalam Nissana, ktory juz niemilosiernie rdzewial i zaczynal chorowac. a to maska sie nie zamykala a to drzwi sie zaciely a to cos innego. poszedl w dobre rece do lasu na rancho. a ja w kilka dni buszujac w internecie wynalazlam tysiac innych opcji zastepczych. glowa mi sie obracala i krecila w kolko. ale pojechalam na gielde niedzielna do Meridy, juz po raz czwarty w historii, i zakochalam sie w pierwszym napotkanym aucie. jest ogronme. zmiesci mi sie duzpo pletw.
sune teraz po ulicach Tulum jak motorowka. Pieknie sie prowadzi i tez klopotow z papierami wiekszych nie bylo. Mam juz wszytsko porejestrowane i oplacone. Jest moje w 100%.

A na deser zmiana domu. Mamy jeszcze czas do konca miesiaca. Wyprowadzam sie do Villas Tulum, tymczasowo a docelowo do lasu.  juz nie chce mieszkac w pueblo magico Tulum.

a gdzies pomiedzy tym wszytskim udalo sie rodzinnie zintegrowac. Kasia wypoczela pod moim dachem w fantastycznej ofercie last minute. 

i jeszcze an koniec dalam sie przekonac do Circus do Soleil....o losz....ale to pieke show. to teatr na wysokich obrotach, niemozliwe co ci akrobaci robia. cale show, muzyka i synchronizacja zapiera dech w piersiach..... bylismy na przedstawieni Joya. Polecam i stalam sie fanem!

no i na koniec info z serca. po roku separacji z Jeffem wpadlam na pomysl, ze moze znowu mozemy byc razem. I tak pod koniec grudnia zaczelismy na nowo. oj, glupi to byl pomysl. szybko okazalo sie bowiem, ze nie jest to mozliwe i puste slowa nie maja pokrycia w czynach. i tak rozpetala sie druga woja swiatowa....








piątek, 2 marca 2018

Kasia w Tulum

ojej, gdzie ten czas. nie pochwalilam sie nawet, iz na skutek dla jednych sprzyjajacych a dla innych niesprzyjajacych okolicznosci byla siostra jedyna moja u mnie przez 2 tygodnie.
duzo cazsu nie mialam za dnia ale udalo sie spedzic wiele pieknych chwil razem.
pa pa!!!!