czwartek, 3 lipca 2014

jak kisic aby ukisic

postanowilam zaeksperymentowac jak meksykanskie warunki wplyna na proces kiszenia kapuchy. czy sie da, czy w ogole JA potrafie ta staropolska metode odtworzyc...... czy wczesniej sie ukisi czy splesnieje....oto moje lipcowe dylematy.
poszlam na calosc, co dwie glowy to nie jedna. jedna sie kisi, a druga poszla na golabki. a zatem czeka nas tydzien wzdec...moze to byc klopotliwe dla Jeffa na rozpoczynajacym sie jutro kursie jaskiniowym. licze jednak na kminek w kiszonce, ze uspokoji troche mieszanke i sufit jaskini sie nie zawali od poteznego kapuscianego grzmotu.

trzymam oba kciuki aby eksperyment sie udal.....bo nie ma sobie rownych dobra kiszona kapusta. pamietam, ze potrafilam pol worka w drodze do domu zjesc....a potem mama wysylala mnie jeszcze raz po wiecej, bo za malo zostalo. od zawsze lubilam kwasne! tutaj kwasowosc nadaje sok z limonki ale to nie to samo co ferment ogoraskow albo kapuchy. o ogorkach nie ma mowy, sa tylko zielone w sprzedazy, takie typowe szklarniowe.

a jak bedzie kapusta, bedzie i kapusniak, ktory uwielbiam i dawno nie jadlam. i bedzie bigosik, wegetarianki tym razem, dla znajomych co na diecie weganskiej oczyszczajacej. obiecalam im specjalnie. taki z bananami jaki z Grazia zrobilysmy na legendarne "Wesele" (nie Wyspianskiego tylko Worcella).

dzisiaj w jaskini taki maly monster sie pojawil, w mojej glowie rzecz jasna. bylam solo, zawachalam sie czy jestem wciaz na dobrym szlaku...ale pewna bylam ze to tutaj a nie tam...ale jednak, mysl sie pojawila, krotki brak koncentracji, omylka i pory strachu.
ale pamietalam dosyc dobrze jak jaskinia wyglada i wiedzialam, ze za chwile bedzie piekny Room od Tears a potem moj niebieski kolowrotek.... i byl, i praktycznie nie mialam czarnych mysli...ale jednak. nie zauwazylam ukrytego rozwidlenia poreczowki...tzn zauwazylam je w drodze powrotnej dopiero. skrzyzowanie bylo permanentnie oznaczone wiec nie bylo mysli w ktora strone....ale lekcja potezna na przyszlosc. Oczy i uszy szeroko otwarte, szczegolnie przy solo wyprawach. Ciesze sie, ze udalo sie w lagodny sposob sprawdzic stres. mechanizm obronny dzialal, w kluczowej chwili oddech sie wyciszyl, nie bylo paniki, tylko mysl hmmm......tego nie zauwazylam, jak ?
teraz juz z lampka bialego chlodneo na kanapie czuje pelen komfort i relaks.

a za oknem szalone lato! oj jak goraco. woda pod prysznicem niestety nie jest wystarczajaco zimna. Jeff nawet myslal, aby do baniaka wrzucic kostki lodu i wtedy zrobimy sobie lodowaty prysznic. Wy pewnie nie macie takich trosk.....ze woda zimna za ciepla.....a u nas to normalka w lecie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz