piątek, 28 marca 2014

jak byc piratem z Karaibow

od kilku tygodni mam staly doplyw polskiej krwi, duzo rozmow, opowiadan i krajowej rzeczywistosci. mentalnosci, o ktorej zapominam powoli bedac szczesliwym cyganem boso biegajacym po karaibskich, nia pazacych pisakach.
im wiecej kontaktow, tym silniejsze uczucia szczesliwosci bycia tutaj, tego wyboru, drogi, wolnosci od i do. jak przyjemne jest nie bycie obywatelem kraju, a swiata.

to chyba bardzo prosta recepta. moze warto w kilku slowach omowic jak byc szczesliwym.

Kazy ma swoje marzenia. Moim chyba od zawsze byly podroze, obce kraje, ciekawosc swiata, brak strachu przed nowym i nieznanym, dreszczyk emocji, adrenalina, dzialanie przez zaskoczenie.
Po wielu szczesliwych szalonych latach doroslosci, za ktore wszystkim super pieknie dziekuje, powstala w mojej glowie dziura, czarna wciagajaca.
Kilka perturbacji, utrata waznych przyjazni i polityczno prawny realizm, z ktorym na ostro i brutalnie sie musialm zetrzec. Cala ta mieszanka przyniosla mysl o odpoczynku od zycia na serio. I wybralam podwodne zycie, gdzie cisza i spokoj, obserwuje sie przeplywajaca faune, medytuje w rytm fal i w bardzo syzbki sposob resetuje sie mozg...prawa i lewa polkule.

Po pierwsze do szczescia potrzebna jest prostota. Zyc trzeba prosto i skromnie. Jaka to wolnosc psychiczno-fizyczna. Nie posiadanie, nie pragnienie posiadania, dodatkowo brak cywilizacyjnego parcia. Kupuje sie to co niezbedne, w lodowce jest tyle ile mozna zjesc w 2 dni, samochod musi tylko jezdzic, a nie blyszczec i brylowac. Telefon ma dzwonic, a nie mowic o pogodzie, usypiac i byc jednoczesnie telewizorem. Ubranie ma byc proste w praniu, wygodne i zdrowe, naturalne i przewiewne.  I nie trzeba miec wielkiej szafy..... tylko powoduje frustracje co zalozyc, a tutaj dodatkowo nienioszone pokrywa sie zapaszkiem wilgoci, wiec trzeba miec malo aby sie nie zasmierdlo.....hahaha, jakie to proste, nieprawdaz?

Cierpliwosc to klucz numer dwa. Czlowiek szczesliwy to ten, ktory sie nigdzie nie spieszy, nie pedzi i nie denerwuje, ze kelner jeszcze nie podszedl do stolika. Trzeba pozwolic swiatu plynac swoim tempem. Poza tym nasze sprawy naprawde nie sa takie wazne, a jesli tylko zlapiemy sie w pulapke czasowa, to tylko nasza w tym wina. Logistyka czasowa jest bardzo wazna. Dyscyplina i planowanie pozwala uniknac stresu i spokojnie wkomponowac sie w powolny czas oczekiwania. Moze zamiast denerwowac sie warto popracowac nad oddechem, postawa, wykonac bardzo proste cwiczenia medytacyjne. Moze warto miec zawsze przy sobie ksiazke do ktorej warto wrocic chocby na kilka minut bez zobowiazania poswiecenia jej kilku godzin. Mam taka, nazywa sie Zakochany w Meksyku....jest w aucie, kolo lozka, na polce i pozyczam ja turystom polskim, aby zadawali mniej pytan i bardziej rozumieli czym jest Meksyk, dlaczego na kazdym kroku widnieje symbol czaszki, a tequile nie pije sie z solai  cytryna....

Natura. To chyba rowniez bardzo wazne aby zyc zdrowo i blisko natury, jej piekna, prostoty i skromnosci. Jest jaka jest. Tutaj bujna, soczysta, palmowa z bialym piaskiem po jednej stronie, turkusowym morzem, ktore jak tylko sie widzi uspokaja i wycisza. W morzu jest jakas magia. Moje ulubione to te z rolujacymi sie kamieniami czyli na ulubionym przez mnie Morzu Korteza, ale Karaiby tez daja rade.
Swieze powietrze, kilka glebokich oddechow przepelnionych jodem i zycie ma kolor, ktory cieszy. Czlowiek odzyskuje spokoj, albo nigdy go nie traci, jesli ma ciagle przylaczenie do pepowiny ziemi.  I chociaz bardzo dobrze odnajdywalam sie w miescie, to nie da sie jednak porownac tych dwoch swiatow.  Nie zycie w murach, otwarte drzwi na osciez, wieczna bryza przedmuchujaca dom...... a przed domem rozkwitajacy oleander, a za domem nowe paki orchidei.
Swiezy hibiskus w wazonie...jakim wazonie, kubku plastikowym.....

I to wszystko daje sile, moc, wiare w siebie i to jest szczescie. A milosc jest w srodku i nie ma co jej szukac. Sama przychodzi i mieszka jak tylko jej sie da szanse. Jas stworzy sie warunki, jak pokocha siebie, nature i ludzi dookola.....

wtorek, 25 marca 2014

spory ruch w biznesie, na szczescie juz w pelni sil umyslowych i zdrowotnych. troche po polsku, troche po zagranicznemu.
udalo mi sie w miedzyczasei jeden wypad na plarze zrobic, koloru zlapac troszke......ale juz schodzi, roluje sie na plecach w czarne michalki. tam lapa smarowidla z filtrem nie siegnela, a slonce o tej porze roku juz podpala w 5 min. nie wiedzialam.....

zaczynaja sie wyjazdy znajomych, wczoraj pozegnalismy sie z Jerome na 6 miesiecy, za tydzien janny, potem Jaime...ale wracaja na jesien. tych co zostaja na iejscu 12 miesiecy w roku jest mniej ale dzieki temu mamy prace nonstop, czyli w okresie low seasonu rowniez.

Apel do mamy!  Zmien prosz haslo na skaypie, bo dostaje 50 wiadomosci dziennie o jakies bzdurne zdjecie do ogladniecia...ktos ewidentnie rozsyla to za Ciebie.... trzeba temu powiedziec nie.



środa, 19 marca 2014

Cierpliwość wydaje się nam niczym. A jednak, cóż to za wydatek energii!

Cierpliwość czyli spokojne podejście do przykrych zdarzeń, szczególnie niemiłego cudzego postępowania.... dzis trzeci dzien kursu kawernowego z Markiem. Szwajcarska precyzja jest mu obca, mimo tego, ze z Zurichu.
Na ladzie jeszcze jestem spokojna i opanowana, czyli cierpliwa. Ale pod woda juz wyplywam z siebie. Rece, pletwy opadaja. Ciamajda straszny. I tak tez zdecydowanie przyznaje racje Jeffowi, ze uczenie kursow jakiniowych wymaga wiekszej cierpliwosci niz open water.
Zdecydowalismy, nieststey dla mnie, ze jutro walczymy dalej i tym samym kurs 2 dniowy robimy w 4, na dluzej sie juz nie zgadzam.....
Mark bezczelnie jeszce marzy, ze w tym roku zrobi full cava...


niedziela, 16 marca 2014

oj, nie ma kiedy napisac.
pomysle jutro i sie rozpisze wiecej.

czwartek, 13 marca 2014

moritz



Niezly rekawek ma Moritz, kolory bajkowe i ten blekit oceanu. Dobrze to sie skomponowalo, technika wykonania tez na srebrny medal.
az pozwolilam sobie cyknac fotografie.
znowu bym chciala tatuaz....

środa, 12 marca 2014

ale goraco sie robi.....a woda w cenotach jakby coraz zimniejsza....dzisiaj w Calawerze 24.
wlaczylam sobie the best od modern talking, alez to lava wspomnien..... gdzies tam w srodku obudzil sie fan Thomasa, jakis kiczowaty sentyment, nie do wyplewienia chyba.

7 dni w wodzie bez problemow, jutro wolne, no i wolne przede wszystkim od medycyny.

niedziela, 9 marca 2014


I na zakonczenie wspolnych dni foto z samowyzwalacza. pani doktor Arleta i szef kuchni japonskiej z Bergen, Marcin. Bardzo sympatycznie nam sie nurkowalo. Najlepsze sa pakiety 5 dniowe, mozna powoli wprowadzac ludzi w czarodziejska kraine, nic sie nie powtarza, doznania sie poteguja.

Poza tym sok z buraka i marchwki dziala, kundalini sie podnosi, micha sie cieszy, uszy nie bola, w glowie nie szumi.....jutro osatni dzien szprycy i papap twardzielu, mam nadzieje!

piątek, 7 marca 2014

2 dni w wodzie dobrze sie maja uszy, zatoki i ja. mam teraz zaszczyt i przyjemnosc pomurkowac po polsku z symatycznymi rodakami. no to nadrobie troche jezykowo, potem kilka dni przerwy i kolejna grupa polska. a potem jeszcze jedna w ramach pomocy jezycznej na kursie Jeffa. a potem juz tylko wyjazd do Cabo Pulmo na 2 tygodnie.

wtorek, 4 marca 2014

i dni leca, az do marca dolecialo....
wciaz jeszcze szprycuje sie levofloxacina, pezdluzylismy kuracje do 2 tyg.
po jutrze wskakuje do wody zobaczyc jak sie sprawy maja.