wtorek, 31 lipca 2012

sobota, 28 lipca 2012

wir

taki wir, ze nie bylo jak i kiedy co napisac.
urodziny sie udaly, ale wypadly w polowie kursu, wiec o 1 musialam sie grzecznie polozyc aby do 7 rano zregenerowac komorki. nie do konca sie to powiodlo.
ale juz jutro koncze z nimi i odpoczywwam caly wieczor, noc i dzien.

poniedziałek, 23 lipca 2012

marimonda


i doczekala sie imienia.....malpiego, z uwagi na swoj nienaturalnie dlugi ogon. marimonda czyli czepiak, po angielsku spider monkey, ktorych tu najwiecej. to takze postac z legend poludniowoamerykanskich. wesoly to stwor, smiejemy sie wciaz z malpich sztuczek.

sobota, 21 lipca 2012

mruczek

pojawil sie. nie wiadomo jak i kiedy. po prostu wlazl nam do zycia. kociak.
rano przyhaczylam go w krzaczorach pod domem jak na jeszczurke polowal. i zlapal skubaniec ja. caly dzien platal sie pod plotem, ale u nas pies, a Zotz to pasterka belgijska co koty lubi przepedzac i to jest jej naczelne zadanie na podworku.
wiec kot bez zaproszenia sie nie wepchal do domu. wrocilam po 7 i widze takie chude zeberka zapadniete to wyszlam go nakarmic....i tak mnie na swoja kocia strone zaczal przekrecac. lada minuta sie juz przytulamy, kota na rece i patrzymy sobie w oczy i jak on patrzyl.... a jeff na mnie i mowi ...nie mozemy tego zrobic Zotz.... a kot patrzy, i ja patrze i jeff mowi, ale jak przekroczy prog tego domu to wiesz...juz zostanie....a jak zostanie to ma moich warunkach wychowawczych.
i wzielismy go do srodka....Zotz kulturalnie patrzyla z daleka, kociak obchod zrobil i zdecydowal, ze zostaje. wedlug zasad nie mogl spac w lozku, wiec rano trzeba go bylo zepchnac.....
a potem znikla na kilkanascie minut, pobiegla na bank do mamy powiedziec jej, ze jej sie fukslo i ma dom. i wrocila i wyglada na to, ze nie zamierza sie wynosic.
to dziewczynka, nie ma jeszcze imienia.....ale karme dla kociat juz zakupilam. Zotz na to patrzy dziwnei, nawet chciala sie pobawic,a kociak sie nie boi, staje okoniem i wyskakuje jesy na sprezynach z trawy aby przestraszyc Zotz. zabawne to na maxa, nawet jeff sie juz wkrecil.
no i tak, mamy wiec 2 zwierzaki. chyba, ze sie jej odwidzi i prysnie alebo jakies zrozpaczone dziecko przyjdzie po kotka.....nic to karme zje Zotz. ale wiadomo, trzymam kciuki zeby nie.....wy tez!


środa, 18 lipca 2012

kalimba

dzisiaj walczylam w kalimbie. bylo jak na rolercosterze, w dol w gore, do gory nogami....dla tych co maja z uszami pod woda problemy, miejsce do zapomnienia. pieknie tam, ze hej!

mialam awarie worka, nie moglam go nadmuchac, wiec wspinalam sie po skalkach jak spiderman w drodze powortnej. wciaz jeszcze dopasowuje swoj sidemount, ktory uwiera i daleki od perfekcji jest. czulam sie troszke jak slon w skladzie porcelany.....
przy wejsciu jest duzo majowych posazkow i swieczka sie pali dla tych, co kilka lat temu tam zostali po fatalnym pomysleniu kierunkow. o tym jeff mi powiedzial po wyjsciu, hehehe.

a po tym wszystkim na obiad ryba po grecku. pierwsza po meksykansku szykowana.

poniedziałek, 16 lipca 2012

magiczny PIT

ta miejscowka jest wyjatkowa.... piekny to nurek. najglebsza z tutejszych jaskin, spenetrowana do niejakiego 110 metra, wciaz kryje glebie i tajemnice. 
Niedys Majowie wybrali to miejsce na polaczenie ze swiatem podziemnym...to tutaj skladano ludzkie ofiary dla podziemnego swiata xibalba.
o odpowiedniej porze dnia swiatlo penetruje wnetrze caverny, promienie pedza w dol do 30 m i tam pochlaniane sa przez mistyczna siarkowodorowa chmure. nurek zatapia sie niby w mgle, ktora go spowija na chwile,a pod nia cala magia znika i zaczyna sie ciemnosc. Piekne miejsce i kazdemu nurkowi sie nieprzecietnie podoba. 
To byla tez moja cenotowa inicjacja, gdzie Jaime zarazil mnie goraczka jaskiniowa. I choc teraz wiem, ze mocno nagial zasady i zabral mnie w miejsce, w ktore nie powinien....to i tak wdzieczna jestem, ze wyplynelismy zgodnie z planem i teraz jestem tu. PIT jest wspanialym miejscem.
Foto znad wody...moze w kilku procentach oddaje moc podwodnych efektow swietlnych.

sobota, 14 lipca 2012

playa mambo na czesc Vincentego

i wyciagnelam Jeffersona na plaze...wiem, ze to moze zabrzmiec dziwacznie, ale Jeff nie lubi juz morza. Obiecal mi jednak raz w miesiacu sie tam pojawic. To bylo dzisiaj.
Swietowalismy przyjscie na swiat Vincka.
To moja ulubiona plaza Mambo.... a na foto waski przesmyk na nia.
zapraszam serdecznie! jest boska!

Dzisiaj spotkalam polskich gosci...z Walbrzycha. Byli juz w drodze na lotnisko ale moze sie pojawia w przyszlym roku. To dopiero niespodzianka byc w Tulum i z Walbrzycha.

Poza tym mam pletwoszczurka z Francji. Jutro idziemy do morza, a w morzu teraz bez pianki sie plywa, woda ma 31....tak celcjusza naszego, nie amerykanskiego farneheita....

pozdrawiam.....


piątek, 13 lipca 2012

piatek trzynastego

raz na jakis czas pojawia sie w kalendarzu, na fejsbuku to juz nawet widzialam zyczenia alla urodzinowe z tej okazji.
piatek jak piatek, weekendu poczatek. tez mi tam cos. u nas weekend trwa caly tydzien a kazdy dzien jak urodziny.
poki co, a mamy po 20, dziwnych niespodzianek nie bylo, i nie szykuja sie ekscesy. po ostatnich 2 mocnych mojito i pol kartoniku wina wypitego do kolacji w domu regenerowalam sie caly dzien. moze to byl taki dzien, a moze kondycja juz nie ta sama. trzeba wiecej cwiczyc....

wtorek, 10 lipca 2012

2 dni spokoju, odpoczynek. Musze przyznac, ze tydzien pracy podwodnej byl wyczerpujacy....jakby nie ta kondycja czy cos.
zaczelam nowa ksiazke Fotograf, oj Agnieszko i Sewerynie, dziekuje za pozycje, udana bardzo!

poniedziałek, 9 lipca 2012

sierotka Marysia


zajelam sie dzisiaj robotkami recznymi.....makrama na plocie zeby pies nie uciekl.
wyszlo nawet....moze zaczne wiec w slabym sezonie plesc hamaki....

niedziela, 8 lipca 2012



piekna zabka mi dzisiaj usiadla na szybie......chciala sie przejechac do tulum na gape, ale ja w pore zatrzymalam. niech sobie lepiej zostanie w lesie ta ropuszka.

czwartek, 5 lipca 2012

piekny dzien

i jak gdyby nigdy nic wrocilismy do normalnego trybu pracy. tylko cenot dos ojos zamkniety na kilka dni.
mialam dzisiaj piekne dwa nurki w morzu. Na polnoc od Akumal rozciagaja sie bardzo interesujace wysepki koralowe, byl rekin, plaszczki, zolw, barakudy i cala ta podwodna zgraja, ktora sprawia, ze zycie potrafi byc piekne znowu i pelne radosci. jutro mam 2 kursantow, a zatem lipiec zaczal sie pracowicie.

fatalny wypadek

wczoraj zdarzyl sie przykry wypadek.mlody, piekny chlopiec utonal w cenocie Dos Ojos. nie zdolalismy mu pomoc. Wraz z dwoma innymi instruktorami ratowalismy go po wyciagnieciu z wody, sztuczne oddychanie, uciski klatki, i tak przez 40 minut zanim przybylo pogotowie. cholernie ciezko uciska sie klatke czlowieka a nie manekina na cwiczeniach......wdmuchujac powietrze, mimo, ze pluca bulgotaly juz od wody i a drogi oddechowe nie byly drozne dawalismy z siebie wszystko. Chlopak zmarl 2 godziny pozniej.

ostatnio pisalam o mijajacym zyciu, teraz trzymalam je w swoich rekach jak odchodzilo....jakie ono kruche!

poniedziałek, 2 lipca 2012

uciekajace chwile

i lipiec mamy Prosze Panstwa. minela tez data z filmu Powrot do przyszlosci, co za czasy!
Lada dzien tez wiek w rubrykach mi sie podniesie do niewobrazalnej liczby 36.
A jak wiemy po wakacjach to miesiace juz krotkie i pedza do przodu i nie wiadomo kiedy pojawi sie przymrozek i swieta....a potem 2013. chyba, ze obliczenia Majow jednak sa dokladne i w grudniu pozegnamy sie z zamieszkiwaniem planety. ale tego bym nie chciala.

po przeczytaniu ostatniej ksiazki MROK o wypadku nurkowym w Poludniowej Afryce naszla mnie fala refleksji o istocie nie marnowania czasu i dni. 10 lat mija bardzo szybko, moze przeleciec przez palce jak woda......zaczelam zatem intensyfikowac swoje codzienne wysilki i klade sie wieczorem kompletnie nasycona doswiadczeniami ukonczonego dnia.  poczulam sie tez z tym lepiej.