sobota, 26 kwietnia 2014

kapus

a oto mina Sushi po pierwszej kapieli. Trzeba przyznac, ze zniosla to dzielnie tzn. obylo sie bez pomocy i moglam w jednej rece trzymac weza z woda a w drugiej kota.  ale przy splukiwaniu szamponu juz sie jej znudzilo.
a potem juz foch.


czwartek, 24 kwietnia 2014

nowy post

Auto w warsztacie, nie dalo sie juz dluzej oka przymykac na nie trzymanie sie drogi. sciagalo na lewo bez trzymanki jak rolerkoster. Pan Oskar dopatrzyl sie pare usterek, no i koniecznie nowe opony na przod. Wydatki motoryzacyjne zawsze bola, ale bez auta jak bez pletwy. Nie da sie nurkowac.
Trzeba zaplacic.

A tymczasem juz tylko tydzien do wakacji. Ciesze sie ogromnie. Cabo Pulmo to polowa mego serca. Jest w tym miejscu tyle czaru i magii. Obiecuje fotoreportaz, w koncu na wakacjach pstryka sie wiecej zdjec niz na codzien....


środa, 23 kwietnia 2014

swiateczne post alleluja


w Tulum juz po swietach, pranie rozwieszone, tym razem nie u nas. Od miesiecy mamy popsuta pralke, szosty zmysl jej wysiadl. Czekamy na czesci zamienne.

Swieta jako takie sa tutaj raczej skromne, ale za to podrozuje sie duzo. Tradycja kazdej zamozniejszej rodziny jest wyjechac i to najlepiej na plaze z cala rodzina. Wybrzeze Akumalu w szczegolnosci zalalo sie fala z DF czyli Mexico City. Turystow zagranicznych zdecydowanie mniej. Odbylo sie wszystko na luziku.
Na sniadaie wielkanocne bekon z jajkami na twardo i awokado a na kolacje swiateczna tacosy  al pastor czyli swninka z ananasem. Lany poniedzialek pod woda.

Teraz wszystko pustoszeje, wchodzimy w faze hibernacji. Na 2 miesiace zycie w Tulum zmienia swoj rytm, tranquilo......a ja za tydzien na wakacje. Tylko ta podroz samolotami mnie stresuje...czy aby czegos znowu nie przegapie, pomyle, zamieszam.

piątek, 18 kwietnia 2014

Wielki czarny piatek czyli apokalipsa Pompeii

Dzien jest goracy piekielnie i chyba pieklo sie otworzylo...dla niektorych na pewno.
Czule utulam wszystkich, ktorzy ucierpieli....

Kilka dni temu nasz dobry znajomy z Akumal Jose, kapitan/nurek mial bardzo powazny wypadek samochodowy. Dzisiaj dowiedzielismy sie, ze nie udalo sie go nareperowac, zmarl pozostawiajac zone i trojke dzieci. Zniwo zebral alkohol za kierownica. Dzien wolny od nurkowania zaowocowal piciem piwska od rana i jak przyszlo odebrac zone z pracy to nie dojechal. Wielka tragedia. Mama Jeffa pracowala z Jose od 10 lat, ja tez wielokrotnie z nim wyplywalam w morze.

W bardzo podobnych okolicznosciach tzn. bo trzech glebszych albo pieciu slabych Jeff wpakowal sie o polnocy w roboty drogowe. Auto zawislo w nowo kopanym kanalizacyjnym rowie, Zanim udalo sie Jeffwoi ogarnac mentalnie sytuacje i wykonac telefon do mnie zjawila sie Policja, jeden radiowoz, drugi radiowoz i trzeci radiowoz i zrobil sie prawdziwy kanal.  Podchmielony wujek Jeff probowal wyciagnac kolo z metrowej dziury ale po tym jak zerwala nam sie tasma 2 razy musielismy sie poddac i nasz czarny karawan odjechal na lawecie. A Jeff do karceru za prowadzenie w stanie nietrzezwym. I chyba to bylo potrzebne chlopakowi, zeby sie w koncu oduczyl, ze po alkoholu sie nie prowadzi. I moze mial duzo czasu aby przemyslec jaka to glupota. Policja przetrzymala go 12 godzin, a w celi nie bylo wygodnie. 5 mkw, 6 chlopa i beton. Do tego chlopaki siedza/leza bez koszulek, bo tak rzekomo bezpieczniej dla personelu. Bez wody i dostepu do toalety w nocy. Udalo mi sie po trzeciej wizycie wyciagnac go.

W miedzyczasie zadzwonil telefon od Robbiego z Xibalby. Mama miala udar, zmarla w szpitalu. Szok. Milalam okazje sie kilka razy z nia spotkac, wspaniala kobieta. Robbie i Richy powaleni ta wiadomoscia na kolana, ekspresowy wylot do Niemiec. Wspolczuje im ogromnie.
Bardzo to niespodziewane, podobnie jak smirc Jose i czarna dziura Jeffa.

I wszystkie te widomosci spadly na mnie w trakcie ogladania piekielnie zle zrobionego filmu Apokalipsa Pompeii...i walilo sie na glowe, Wezuwiusz wystrzeliwal lawa bomby co chwila i akcja super komandosow w stylu mission impossible ale potwornie slabo zagrane. I wtedy zostawilam Pompeje (i juz nie interesuje mnie koncowka tej zdobnej chaly)i ruszylam poszukiwac utknietego w dziurze Jeffa. Tym razem to byla dziura i mam nadzieje, ze lampka awaryjna sie zapalila.

No to byl nasz Piatek.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

na lonie natury

u nas tez wiosna, flamingi na ogrod powychodzily, gaski na sloncu blyszcza i koguty jakby zywsze.





niedziela, 13 kwietnia 2014


oj, wesoly to byl dzien. dzisiaj zapakowalam Ale i Andtzeja do samolotu.
Adios!

czwartek, 10 kwietnia 2014


awokado do buzi i na buzie. pyszna maseczka miodowo zielona ciapka.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

I tyle sie dzieje i tak pozno konczymy, ze juz nie ma miejsca na netowe meetingi.
6 dni kursu z Jeffem, jeszcze min 2 nam zostaly, pomagam w mieszanej plecowej i bocznej konfiguracji, po polsku tym razem. Ala z Andrzejem ambitni i dobrze sobie radza. Chyba juz zlapali bakcyla pierwotnego czlowieka i chca wiecej jaskin tylko.
Dzisiaj po tygodniu w Meksyku mieli czas aby zobaczyc morze.....