piątek, 11 sierpnia 2017

wakacje 2017 ' raport w polowie

i to juz drugi miesiac moich wakacji. siedze z kubkiem kawy w dizajnerskim domku z zurnala w szwajcarskich Alpach otoczna gestymi chmurami. czasami mgly opadaja i pieknie zarysowuje sie panorama gorska z uroczym szmaragdowym jeziorkiem Aegri.

ale moze wroce jeszcze to tego co wydarzylo sie po drodze, tzn. od wylotu 18 czerwca.
podroz rasistowskim Condorem do Frankfurtu szybko poszla, pomogly mi w tym filmy z pakietu premium. obejrzalam 4 i wyladowalismy. Potem szybki marsz do pociagu i w niespelna 45 minut dotarlam do Kolonii.
Na dworcu czekala na mnie Saori, moja Japonska kolezanka, wielkie zaskocenie, bo mial czekac Ahmad. Niespodzianka sie udala...Ahmad sciagnal z Berlina Saori i tam wspolnie zrobilismy sobie spotkanie po latach wpominajac przez 2 dni czasy Dahabu i Jordanii. Dla tych co sie pogubili, pod okiem Ahmada robilam divemastera i asystenta instuktora, podobnie Saori a w Aqabie mieszkalismy razem przez blisko 3 miesiace.

Po upalach w Kolonii przenioslam sie do Daun. Tam Marcin zaprezentowal mistrzostwo grilowania i choc czasu duzo nie mielismy to udalo sie milo spedzic czas poza domem. Po trzech dniach wspolnie z Magda, Marcinem i malym wciaz Jakubem pojechalismy do Polski.

I tutaj juz rodzina kochana przywitala. Spotkaniom towarzyszyl babelkowy Michael, sponsor naszych wakacji. W pierwszych dniach odbylo sie wesele Moniki i Jarka. Piekna impreza na wolnym powietrzu, sporo dawnych znajomych, bardzo mily czas.
Po tygodniu z rodzinka przyszedl czas na Wroclaw. Jak przystalo na Nomada krazylam po wszystkich domach. Zosia, Tipek, Chodzia, Sewciu, Justyna, Piotrek, Jowita i tak w kolko. Udalo sie tez spotkac z dalszymi znajomymi, nurkiem Pawlem z Dahabu i Piotrem i Magda z Siechnic.
Wspaniale, cieple spotkania. Dzieciaki rosna, milo poprzebywac w ich towarzystwie.

Kolejne spotkania juz wymagaly dluzszej podrozy. Wpierw udalam sie w Tatry na spotkanie z szalonym Witkiem. Z Witkiem widzialam sie przelotnie ale za to z Tatrami mialam bliskie spotkanie. W dwa dni skatowalam miesnie i w trzeci juz po schodach chodzic nie moglam....
W dziwnych okolicznosciach udalo mi sie przedostac nocnym pociagiem do Rabki i tam mialam juz Grazie.
Grazia, Dominik, Marek i gromada zwierzakow. temperatura w nocy w Spytkowicach spadala do 8. Trzeba bylo podgrzac sie w termalych wodach na Slowacji, przyjemny basenik z +38 z widokiem na Tatry.

 A po Rabce przyszedl czas na nurkowe grono z Katowic. Ola z Robertem goscili mnie w swoim nowym domu. Udalo sie spotkac z Gosia i Tomkiem, Kasia i Robertem, Smietanem, Andrzejem i Ala czyli tulumskimi nurkami. Dzieki uprzejmosci Oli i Roberta zanurkowalam na legendarnych polskich koparkach, bardzo nowe doswiadczenie w nieswoim sprzecie i sucharze, przewazona ale szczesliwa.

Po Katowicach moglam wrocic na lono rodziny. W Walbrzychu zlapalam Anete i Roksane. I doszlo do legendarnego spotkania po 26 latach w malym gronie z 37. Podstawowke wspominalismy jak stare dziadki... Chlopaki w swietnych formach i nastrojach, przyszedl Marcin O, Marcin U, Jurek i Radek. Wypilam 5 czeskich piw i byl apetyt na wiecej ale juz nie bylo gdzie  a kolejne spotkanie jakby w czasie nie udalo sie. Mysle, ze beda jednak nastepne.

Przed wyjazdem wpadlam jeszcze do Wroclawia spotac sie z Agnieszka i Pawlem oraz Magda i Pawlem, gdyby Pawlow bylo za malo tego dnia pojawila sie jeszcze Edyta nurek i Pawel....
Potem zostala na koniec Warszawa. Justyna z Arturem sciagneli mnie z dworca, upili najmocniejszym bimbrem na swiecie a wczesniej jeszcze przemoczyli na motorowce na zalewie Zegrzynskim. Jak przez mgle pamietam spotkanie nad zalewem z Magda i Mariuszem..... Magda tez opila sie bimbru...
Rano na rezerwie energii wylecialam do Bukaresztu.
Z lotniska odebrala mnie Cristina, a w domu czekala Monika i Bruce, kolejny znajomy z Tulum. I tak rozpoczela sie przygoda sladami hrabiego Wlada Tepes vel Draculi.  Cristina wziela wolne z pracy i pojechalysmy w gory i lasy Transylwanii. Bylo troszke pod gore, piekne widoki, jaskinia sucha, zjazd kolejka linowa, wspaniale jedzenie, zamek Draculi i mrozaca krew w zylach przejazdzka gorska autostrada Transfagarasan.
Potem juz Monika przeciagnela mnie po zaytkach Bukaresztu. Pod wielkiem wrazeniem.
Palac  Ceausescu,  jako druga po Pentagonie najwieksza budowla na swiecie, wprowadzil mnie w zachwyt. Oszalamiajace bogactwo. Nie mozna tego przegapic.

Po Rumunii polecialam do Londynu.

Rozpoczelam od Richmond i rodziny Jeffa. Claire z dzieciakami, oj jakie one duze i slodkie. Blizniaczki Julia i Eva oraz Austin poznaly ciocie Gosie i spedzilismy piekne 3 dni wloczac sie po parkach i wetlandach Londynu. Potem przenioslam sie do Gosi i Arka. Udalo sie tez spotkac z Emilia i Lukaszem, ktorych na kolejnych wakacjach Arka i Gosi poznalam w Tulum. Zjedlismy pyszne tajskie zarcie i wypilismy rozgrzewajaca Tequile Sunrise.
W Londynie byl tez Guiness z Pasikiem z Cardinal of London. Odebralam moja sredbrna kolekcje ¨batass cave diver¨. Cudenka!
Dzieki uprzejmosci Arka znalazlam sie o nieprzyzwoicie wczesnej porze na lotnisku London Luton i odlecialam do Zurichu.

W Zurichu czekala na mnie Alex. Thorstena nie ma w Szwajcarii wiec mamy caly dom i czas dla siebie. Dom z bali o 1m srednicy........ jak z katalogu, nie moge przestac sie dziwic. Pogoda poki co deszczowa ale ma sie na weekend wypogodzic. I dobrze bo zaplanowalysmy canyoning w Interlaken.


Fotki z podrozy poki co mieszkaja wciaz w aparacie. Ale beda jak wroce do Tulum. Obiecuje. Powstawiam w odpowiednie okienka.