sobota, 17 czerwca 2017

o podrozowaniu to ja juz moge ksiazke napisac, przygodowa..... juz pierwszy maly dreszczyk byl. w piatek zorientowalam sie, ze sobota to nie 18stego a wiec nie wylatuje w sobote co utkwilo w mojej glowie a w niedziele.....bylam przygotowana na lot w sobote, urzadzilam pozegnalny obiad czyli gar curry z krewetami, i w polowie zorientowalam sie, ze 18nasty jest w niedziele.
dobrze, ze sie zorientowalam. smiechu troszke bylo.

mam nadzieje, ze kolejne loty przebiegna sprawnie. w sumie mam ich osiem. wciaz stoje na stanowisku, ze latanie, bagaz, wymiary, czas, bramki jest bardzo stresujace.  no i doliczylam sie, ze mam nadwyzke alkoholu w bagazu......mam nadzieje, ze Niemcy nie kaza mi wypic tequili na miejscu.

a zatem kochani zostawiam Tulum, w nienajlepszym huraganowym nastroju. pozegnalam sie z plaza i jaskiniami, tacosami i mojito. Do wrzesnia, a juz od poniedzialku golonka i faworki.

czwartek, 15 czerwca 2017

juz prawie spakowana. jakie to wspaniale uczucie byc przed podroza. jeszcze tyle te wiele godzin stresu lotniskowego i lotu. a to dopiero poczatek.
tradycyjnie na koniec wciskam w grafik wszystko co sie da, codzienne nurkowania, psy, jungla, zakupy, plaza, happy hours. ugh, jeszcze dwa dni i fru.

sobota, 10 czerwca 2017

ostatni tydzien w tropikach

czas sie gdzies spieszy, nagle okazuje sie, ze na wszystko juz jest go za malo. w pospiechu kupilam sobie zly bilet lotniczy. Idiotyczna pomylka czasu PM i AM.....i tak zamiast przyleciec do Reikiawiku o 12.45 w poludnie kupilam bilet na polnoc po czasie wylotu poprzednieko biletu.... zmiana rezerwacji 90 dolarow grrrr.... a zatem potwierdza sie, ze Islandia to drgi kraj. Jeszcze tam nogi nie postawilam a juz wydalam niepotrzebnie za duzo pieniedzy....

Tymczasem lapie chwile i staram sie zrobic jak najwiecej w ostatnic dniach. Pracy nie wiele ale jest za to czas na nurkowania dla siebie, psy, spotkania itd... Po przeszlo tygodniowym wycieciu z zycia przez salmonelle odrabiam zaleglosci.

Ostatecznie potwierdzam moj wakacyjny tour: Niemcy-Polska-Ruminia-Wielka Brytania-Szwajcaria-Holandia-Islandia-Kanada-Meksyk...uffff sporo latania.


wtorek, 6 czerwca 2017

moja mała podróż dookoła świata sie rozkręca. Zakupiłam kolejny etap, Islandia - Kanada. Nie wiem ile w tej Islandii będzie dni i czasu ale może i widok z samolotu wystarczy. A teraz juz tylko musze ogarnąc Szwajcarię, będzie i pod wodą i w górach, okazuje sie , że mam więcej znajomych tam niż przypuszczałam. Wspaniale!

Dzisiaj wypiłam pierwsza kawę po salmonelli. Do alkoholu mnie jeszcze nie ciągnie. Gdzieś tam w środku cos mówi, że to trucizna. Kawa zresztą też. Nawet nie smakowała aż tak...


piątek, 2 czerwca 2017

amiga salmonella


te piekne futrzaki na fotce to moje bogate zycie wewnetrzne. salmonella i jej paleczki. Pokonały mnie walczymy już 5 dni ale twardo wojują. Wybrałam się wieć do lokalnego znachora, nie jest do końca taki lokalny bo pochodzi z Jugosławii, ale leczy od lat miejscowych. Leczy głównie srebrem kolodialnym jak medycy Bliskiego Wschodu. A zatem zaczynam kuracje, sa też tradycyjne lekarstwa typu neomycyna i cos przeciwzapalnego.
i tak to bylo w ostatnich dniach.