sobota, 21 lipca 2012

mruczek

pojawil sie. nie wiadomo jak i kiedy. po prostu wlazl nam do zycia. kociak.
rano przyhaczylam go w krzaczorach pod domem jak na jeszczurke polowal. i zlapal skubaniec ja. caly dzien platal sie pod plotem, ale u nas pies, a Zotz to pasterka belgijska co koty lubi przepedzac i to jest jej naczelne zadanie na podworku.
wiec kot bez zaproszenia sie nie wepchal do domu. wrocilam po 7 i widze takie chude zeberka zapadniete to wyszlam go nakarmic....i tak mnie na swoja kocia strone zaczal przekrecac. lada minuta sie juz przytulamy, kota na rece i patrzymy sobie w oczy i jak on patrzyl.... a jeff na mnie i mowi ...nie mozemy tego zrobic Zotz.... a kot patrzy, i ja patrze i jeff mowi, ale jak przekroczy prog tego domu to wiesz...juz zostanie....a jak zostanie to ma moich warunkach wychowawczych.
i wzielismy go do srodka....Zotz kulturalnie patrzyla z daleka, kociak obchod zrobil i zdecydowal, ze zostaje. wedlug zasad nie mogl spac w lozku, wiec rano trzeba go bylo zepchnac.....
a potem znikla na kilkanascie minut, pobiegla na bank do mamy powiedziec jej, ze jej sie fukslo i ma dom. i wrocila i wyglada na to, ze nie zamierza sie wynosic.
to dziewczynka, nie ma jeszcze imienia.....ale karme dla kociat juz zakupilam. Zotz na to patrzy dziwnei, nawet chciala sie pobawic,a kociak sie nie boi, staje okoniem i wyskakuje jesy na sprezynach z trawy aby przestraszyc Zotz. zabawne to na maxa, nawet jeff sie juz wkrecil.
no i tak, mamy wiec 2 zwierzaki. chyba, ze sie jej odwidzi i prysnie alebo jakies zrozpaczone dziecko przyjdzie po kotka.....nic to karme zje Zotz. ale wiadomo, trzymam kciuki zeby nie.....wy tez!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz