środa, 18 lipca 2012

kalimba

dzisiaj walczylam w kalimbie. bylo jak na rolercosterze, w dol w gore, do gory nogami....dla tych co maja z uszami pod woda problemy, miejsce do zapomnienia. pieknie tam, ze hej!

mialam awarie worka, nie moglam go nadmuchac, wiec wspinalam sie po skalkach jak spiderman w drodze powortnej. wciaz jeszcze dopasowuje swoj sidemount, ktory uwiera i daleki od perfekcji jest. czulam sie troszke jak slon w skladzie porcelany.....
przy wejsciu jest duzo majowych posazkow i swieczka sie pali dla tych, co kilka lat temu tam zostali po fatalnym pomysleniu kierunkow. o tym jeff mi powiedzial po wyjsciu, hehehe.

a po tym wszystkim na obiad ryba po grecku. pierwsza po meksykansku szykowana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz