sobota, 17 czerwca 2017

o podrozowaniu to ja juz moge ksiazke napisac, przygodowa..... juz pierwszy maly dreszczyk byl. w piatek zorientowalam sie, ze sobota to nie 18stego a wiec nie wylatuje w sobote co utkwilo w mojej glowie a w niedziele.....bylam przygotowana na lot w sobote, urzadzilam pozegnalny obiad czyli gar curry z krewetami, i w polowie zorientowalam sie, ze 18nasty jest w niedziele.
dobrze, ze sie zorientowalam. smiechu troszke bylo.

mam nadzieje, ze kolejne loty przebiegna sprawnie. w sumie mam ich osiem. wciaz stoje na stanowisku, ze latanie, bagaz, wymiary, czas, bramki jest bardzo stresujace.  no i doliczylam sie, ze mam nadwyzke alkoholu w bagazu......mam nadzieje, ze Niemcy nie kaza mi wypic tequili na miejscu.

a zatem kochani zostawiam Tulum, w nienajlepszym huraganowym nastroju. pozegnalam sie z plaza i jaskiniami, tacosami i mojito. Do wrzesnia, a juz od poniedzialku golonka i faworki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz