wtorek, 12 września 2017

aklimatyzacja

pierwsze chwile juz za mna. jeszcze tylko nie bylam pod woda. reszta rutynowych zajec juz zaliczona.
wczoraj przejelam tez kota, nie mozna go bylo wczesniej zlokalizowac. Jeff przyznal, ze odkad kot zrozumial, ze nie mieszkamy razem, nie spedza za wiele czasu w domu. Jeff przywiozl Lemmiego do mnie wieczorem. Kot oszalal ze szczescia. Ocieral sie, gadal do mnie, lasil sie i wczepil mi sie we wlosy na pol nocy. teraz chodzi za mna jak cien. bardzo to bylo poruszajace. ja tez sie za nim stesknilam.

rozpoczelam wstepna selekcje i obrobke zdjec z podrozy. zaczynam troche od konca, bo w glowie najswiezsze. a zatem Kanada na poczatek. To mala miescowosc gdzie mozna zobaczyc wieloryby, morswiny i foki. Udalo nam sie w niezliczonej ilosci nacieszyc sie tymi stworzeniami. Surowy krajobraz, moj ulubiony taki odludniony, piekny camping i kajak na rzece, ktora z rzeka ma niewiele wspolnego, jest szeroka jak morze i slona.  Piekny zakatek. Grandes-Bergeronnes, Quebec.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz