środa, 17 sierpnia 2016

retrospektywa

i chyba wszystko zaczyna powoli sie unormowywac. Roksana zakonczyla dzisiaj swoje wakacje, jeff wraca zatem do odstapionego lozka, smutek po Beksie nie wysicka juz tylu lez,a wrazenia po Kubie ukladaja sie w glowie, studza emocje i trzeba by to wszytsko po koleji opisac.

na Kubie bylysmy 13 dni, wiele czytalam, ogladalam ale nie bylo tak jak w przypuszczonych opowiesciach. bylo inaczej.
wyladowalysmy w havanie, 55 miin lotu z darmowym szybkim piwkiem na pokladzie. na lotnisku w havanie juz surowo, brak klimatyzacji, dluga kolejka do odprawy, dluga do wc i dluga do bagazu. a potem szczesliwie wyjechala po nas wielka kubanksa mama o slowianskim imieniu Jordanka i zabrala nas gladko i bezstresowo do zarezerwowanej kwatery. przydaly sie bardzo przywiezione kubanskie peso bo do wymiany pieniedzy byla kolejna dluga spocona kolejka, rokowala na min 2 ha.

pierwsze wrazenie ze stolicy to prawie kompletny brak aut, nia ma ruchu, jak dlugi weekend majowy. zadziwiajace ale bardzo pozytywne. natomiast te co sa to auta z lat 50siatych kurzace straszne czarne chmury, nie raz musialam wstrzymywac oddech. w zestawieniu z zyciem w puszczy srednio przyjemne powietrze. poza amerykanskimi chevroletami, dodgami, fordami i cadilackami sa rosyjskie kamazy i polskie maluchy.












a tak wyglada glowny plac parkingowy pod Muzeum rewolucji...


a tak glowny Plac Rewolucji:




czyli tloku nie ma.
sa jeszcze zaprzegi konne itwz. kokosanki taxi coco




i transport szkolny, na bocznicy chwilowo bo wakacje



motoryzacyjny raj konesera, choc pod maskami juz nowoczesniejsze silniki, nie koniecznie samochodowe. przejechac sie mozna jak turysta kolorowym alebo jak miejscowy tradycyjnym gratem.
nasza taryfa na trasie w cenie autobusu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz