poniedziałek, 20 czerwca 2016

tulum en paz



na ulicach Tulum marsze, marsze o bezpieczenstwo i pokoj. spolecznosc buntuje sie przeciewko rosnocej przestepczosci i niewydolnosci organow scigania. rownolegle na kilku poziomach grasuja jakies chuliganskie bandy, nocami  rozwalaja szyby w autach i kalecza maczetami. tymczasem na plazy trwa najwieksza w historii eksmisja, 16 hoteli, bez uprzedzenia, zostaje wysiedlonych. setki ochroniarzy, Policja i ciezarowki przeprowadzkowe na sile wyprowadzaja hotelarzy. taren pasa nadmorskiego to dluga historia i ciezka sprawa i nie jedna walka sie juz toczyla. w 2012 zastrzelono w kancelarii prawnika, ktory podjal sie wystapienia w imieniu hotelarzy. chodza sluchy, ze ustepujacy gubernator stanu Quintana Roo robi czystki przed odejsciem z urzedu, to on napychal sobie kieszenie milionami z czynszu.....  teren przy morzu w tym rejonie warty jest miliony dolarow, nic wiec dziwnego, ze nie ma spokoju, kto jest jego prawnym wlascicielem.

a my tymczasem otoczeni zgraja psow czujemy sie bezpieczni i mamy jak paczusie w masle przy kawusi.

ostatnia nowina, to bohaterski wyczyn Sunii. Psiaki codziennie wyjezdzaja na spacer do lasu, biegaja jak oszalale po haszczach a potem grzecznie wracaja i jedziemy do domu. czasami sie zdarza, ze czekam na nie i gwizdze 30-45 minut, ale to raczej wypadek niz regula.
2 dni temu zabralam Jeffa i pojechalismy odkrywac nowe tereny. Droga okazala sie jakims ukrytym skarbem, pelna smieci i kondomow. Ale jak juz weszlismy do lasu to czysto bylo.
Sunia z D'Artagnianem zawieruszyli sie gdzies. Nie bylo ich na horyzoncie dobre 30 miin. D'Art w koncu sie zjawil, z ozorem do pasa, mokry od deszczowych krzakow. Suni nie bylo, szukalismy jej ponad 2 godziny. Wolanie, gwizdanie, zadnych skutkow nie dawalo.
Kiedy zaczelo sie juz ostro sciemniac, a pozostawiona w domu fasola na gazie prawdopodobnie potrzebowala naszej interwencji, wrocilismy do domu, bez Suni.
I tu rozpoczely sie spekulacje, co ja zjadlo. Czy waz quatro nariz, czy jaguar czy krokodyl.... jeff nie dawal jej szans przetrwania nocy. Zaplanowalismy rozpoczecie poszukiwan rano.

Tymczasem kiedy juz mocno podsypialam na filmie, 23.15, we snie uslyszalam szczekniecie. to szczekniecie charakterystyczne. I wybieglam spod przescieradla sprawdzajac czy to Sunia.
I to ona byla, wrocila z lasu, 10 km od Tulum. Jeff wierzyc nie chcial. A jednak, wrocila wypila 2 miski wody i padla spac. Bohaterka niewatpliwa. Szacunek trzeba oddac jaki dobry wech ma ta znajda. Moze zatem nie takie glupie te psy .....chociaz siad i lapa nie miesci im sie we lbach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz