niedziela, 31 stycznia 2016

dzisiaj mielismy wilka impreze u sasiadow, a jako ze ciszy nocnej w Meksyku nie ma, glosniki huczaly do 6 rano. rano glowa spuchnieta jakbym co najmniej uczestniczyla w tej paczandze. dobrze, ze dzien wolniejszy i do wody nie trzeba wskakiwac.

kociak do tego wiercil sie po mojej glowie cala noc, wiec nawet jak juz slonce wychodzilo i muzyka ustala to i tak nie dalo sie spac. rankiem info od grazi, ze ma skajpa w koncu w Spytkowicach u siebie i udalo nam sie po wielu wielu miesiacach uslyszec. od razu dzien lepszy!

a zatem niedziela w ogrodku, Jeff ma plan popracowac nad naszym zakamarem z butelek.....ma byc scianka ze szkla, poki co mamy stosy budelek wszelkiej masci i rozmiarow.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz