piątek, 21 października 2011

wschod w cabo



wczorajszy dzien dosyc burzliwy, krew wzburzona na maksa ale poranek dzisiajszy piekny i spokojny, obserwowalam wschod (zachmurzony) z tarasu.  moje stosunki z Rickiem coraz czesciej na ostrzu noza. i nie chodzi tu o drobnostki i roznice charakteru. wczoraj doprowadzil mnie do wewnetrzenego szalenstwa, ktore objawia sie mowieniem do siebie w myslach.....uffff, chce sie trzasnac drzwiami i powiedziec adios. planuje tu zostac jeszcze jakies 6 tygodni - czy jednak wytrzymam?
pozytywna wiadomosc, ze moja wiza z pozwoleniem na prace gotowa do odebrania w Los Cabos. hurra, plan wykonany, z tym papierem moge pracowac w calym Meksyku. I tak tez zrobie.
Przesympatyczny nurek Mike zadeklarowal sie, ze przyjedzie na kurs rescue na Swieto Dziekczynienia i to chyba bedzie moja ostatnia data pobytu w Cabo Pulmo.
Poki co rozkoszuje sie pieknymi nurkowaniami i staram sie nie rozdrapywac przyschnietych zadrapan. Duzo nie pozostalo....moze kupie bilet do Tulum, poprawi humor na bank. sama mysl juz cieszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz