wtorek, 28 lipca 2020

44 na horyzoncie

Dzień urodzin to zawsze chwila reflekcji. A jest nad czym sie zastanowic, to już 44 lata czyli 528 miesiecy albo 16060 dni. Mozna na to spojrzeć w różny sposób.
Tyle rozdziałów, tyle różnorakich kulturowych zmian, szukanie miejsca na trzech kontynentach. I chyba w koncu jestem Meksykanka w srodku i na zewnatrz. Z Fridą na przedramieniu wkraczam w kolejny etap.
Na dobre zaklimatyzowałam sie juz w leśnej rezydencji, która z pełnia szcześcia w sercu moge nazwać domem. Brak huków miasta i dzwięki natury wynagradzają dojazd i dodatkowe litry benzyny stracone na dojazdy.  (Własnie konceryje mi nad uchem świerszcz).

Otoczona gronem wspaniałych przyjaciół i zdalnie rodziną czuje się dzieckiem szczęścia.
Ze zdrowiem tez nie najgorzej chyba. Poki co nic mi nie doskiwera, a to co tam w srodku uroslo mam nadzieje, ze sie nie obudzi i bedzie w komie do konca zycia. A jesli nie to bedziemy szukac innych rozwiazan.

Virus pokrzyzował plany podróży, nie tylko mi, ale chyba w rezultacie bakteryjnego zamieszania nie przylece do Polski w tym roku. mam nadzieje, że przyszly rok bedzie ciekawszy w podroze.

Ale nie zawiode Was, dojade jak tylko pojawia sie stabilne warunki pozdrowania.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz