środa, 10 czerwca 2015

przystanek Londyn

pierwszy etap podrozy zakonczony. lot Cancun Londyn, prawie 10 godzin, zlecial szybko. Mama Jeffa nie sprawiala klopotow wychowawczych a na miejscu juz tez nie bylo trudno dostac sie do Richmond i odszukac dom z rozami gdzie mieszka Claire.

Kolo 14 musialam sie zdrzemnac ale za to dalo mi to energie do plotkowania z Roksana do 2 w nocy. Pobudka po 12 i jestem jakby w nowej strefie klimatycznej. Zobaczymy jak pojdzie tym razem jetleg.
W Londynie zimnawo i wietrznie ale da sie wytrzymac. Guniess smakuje czy slonce czy deszcz.

No to tymczasem, do jutra! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz