środa, 6 maja 2015

majowka

majowka zaczela sie na spokojnie....wszystko zwolnilo i mozna wrocic do roznych zaleglych spraw np. rejestracja samochodu (ta wciaz nie zalatwiona). Jeff wybral sie do urzedu emigracyjnego, tym razem nie w swieto....ma taka nadzieje.

W zeszlym tygodniu mielismy jakies 12 godzinne ochlodzenie z opadami, troszke to ulzylo upalowi dziennemu ale wciaz jeszcze czekamy na wieksze ulewy. Susza potworna. Powysychaja nam cenoty jak tak dalej pojdzie.

A tymczasem przygotowuje malze w bialym winie, bo jest troche czasu na gotowanie. Moje ulubione owoce morza, nie karaibskiego jednak ale i tak pycha. Bedzie wyzerka, bo tacosy juz od dobrych kilku tygodni wcinamy, z powodu braku i energii na gotowanie.

A jak slonce nieco sie obizy to zabiore zwierzaki na wypas, bo od dawna nie hasaly, w lesie nie byly biedaki. Nie bylo kiedy a i troszke sil brakuje na wypasanie zwierzat wieczorami.

Pozdrawiam goraco i wciaz odliczam.....coraz blizej.
A na deser meksykanskie piwo, niestety te najgorsze, z polska czcionka




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz