wtorek, 13 stycznia 2015

Nowy Rok pedzi, wcale nie zwolnil po polnocy. My na pelnych obrotach ale wszystkie te zmagania i wysilki daja duzo satysfakcji. Jeff na szczesie ma zlote rece, potrafi zrobic wszystko od elektryki, hydrauliki po spawanie i heblowanie. Moze tylko kladzenie tynku mu nie wychodzi jak murarzowi ale to chyba musi byc jakis talent do rzucania zaprawa po scianach.

Na parterze juz sie prawie ogarnelismy, baza nurkowa przestala wygladac jak magazyn budowlano/nurkowy. Wszystko co prawda przykryte wieczna warstwa kurzu ale dobrze ta przestrzen wyglada. Podoba sie. Wczoraj zawiesilismy stol z drewna co wazy chyba ze 100 kg. Pieknie sie pracuje z takim drewnem, ma takie bogate wzory i sloje, przyjemnosc to dla mnie byla szlifowac blacik prezez kilka dni.

A dzisiaj probowalismy odgracic ogrod. Jest tam warstewka wszystkiego.....weze i jaszczury tez sie znalazly. na koniec zrobilam ognicho, tylko kielbasek zabraklo....
udalo sie tez miec kilka dni wolnych, zdrowie wrocilo i czas byl na ogarniecie balaganu. wciaz jeszcze nie ma cieplej wody ale juz dobrze mi sie myje w szklance wody. byle ciepla byla.

ugotowalismy juz pierwsza zupe na nowej kuchence i byly ulubione jajka na bekonie na sniadanie.  zycie w kuchni powoli powraca...po dwoch tygodniach jedzenia na miescie to prawdziwa frajda ugotowac sobie miske ryzu.

16 przylatuja dwie dziewczyny z Polski, na nurkowania jaskiniowe. 3 laski w jaskiniach, hehee, zapowiada sie dobrze. chyba najwdziedzniejsza kombinacja pracy. i po polsku dla odmiany. sporo sie ruszylo tez w tym kierunku, nie wiem jak i skad ale zalaly mnie zapytania z Polski. Szykuje sie sporo grup i moja ulubiona, Grzeskowa w kwietniu. MOze mnie zabiora w bagazu powrotnym...

a z zabawnych historii, psy w niedziele znalazly opakowanie czerwonego pigmantu do cemnetu.....oj jak czerwono bylo i jest, D'artagnian jest rozowy, ma w zwiazku z tym nowe imie, Fabio.  Pigment nie do zmycia, pzynajmniej w pierwszym kapanku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz