środa, 4 czerwca 2014

slodziaki

nie wspominalam jeszcze o naszej nowej domowej menazerii.
przygarnelismy 2 psiaki, nie dalo sie inaczej.
Sunia, bo inaczej tych blagalnych oczu nazwac nie bylo mozna zostala porzucona. Ktos sie chyba wyprowadzil i wygodnie mu bylo nie zabrac psa. Taka jest moja teoria przynajmniej. Zawsze przychodzila sie turlac z Zotz ale w pewnym okresie juz byla 24 ha na dworze i chudla z dnia na dzien. Psiana na nasz widok skakaka z radosci, cieszyla sie jak tylko podjezdzalo auto wiec wpuszczalismy ja do domu i tak sie troszke zadomowila. Az pojawila sie cieczka. I wtedy juz ratowalismy jej skore zamykajac ja w domu, bo w nocy spac nie mozna bylo tylke psow pod domem ganialo za nia.
Jej ukochany adorator, niestety zerwal sie na wagary. mial obroze ale zapomnial jak do domu wrocic. I tak wyjechcalam do Cabo. Po powrocie i sunia i pies siedza pod drzwiami dzien i noc. Wiec jak tu nie  nakarmic, poglaska , zagaic rozmowa.
Psiaka nazwalismy D'artanian. Nosil paskudna rane na lapie wiec zabralam go do weta. Uspili go, zaszyli i wypuscili z pakietem antybiotykow. No to wzielismy go pod opieke, wykapalismy i faszerowalismy lekami. Ale on i Sunia to zakochana para, D'artanian i Joaqlin. Ciezko ich rozdzielic.

Jeff troszke kreci nosem, bo psy nie ulozone. Zotz ustawiona jak zegarek szwajcarski.
Nad nowymi pracuje..... po 2 tygodniach oduczyly sie juz prawie wybiegac z domu i szczekac na ludzi i psy co przechodza pod  domem. Ale komenda siad nie do wpojenia jeszcze. Nie tak latwo wyprostowac stare drzewo. Psy sa mlode ale nie szczeniaki, a D'artanian potwornie sie Jeffa boi. Juz niby lepiej ale tylko jak noga szurnie to sie kuli albo ucieka. 

Slodziaki na maksa!Mordki kochane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz