czwartek, 9 lutego 2012

minus 39 plus 32




slonce tak swiecilo, ze nie widzialm w wyswietlaczu przekrzywionego w kadrze horyzontu...
po tym jak zaczatowalam z Grazia o zimie i zamrarznietych rurach jeszcze bardziej poczulam potrzebe zobaczenia i uslyszenia morza. u nich - 39 zaraz po tym jak wyjechalam, u nas chyba najpiekniejsza pora roku w Meksyku.

skaczac na jednej nodze do i z wody nie moglam sobie odmowic kapieli. i dobrze. stopa wyglada chyba lepiej. tak bardzo sie na niej skupilam ostatnio, ze chyba zlosliwa gangrena sie nie chce zabliznic przez to. od dzisiaj ja olewam. temperatura wody byla optymalna, wyjatkowo w tym roku morze nie wyziebilo sie na zime. nie wiem ile jest stopni ale jak dla mnie dobre 28.

lezac tak na tym rajskim kawalku Nowej Hiszpanii zastanawialam sie jak moglam wczesniej nie przywitac sie z morzem. zobaczylam tez grupki turystow z bialej czesci swiata, ktorzy zachlannie karmili sie sloncem i zaczelam rozmyslac ilu z Was chcialoby teraz i tutaj byc, a ja w domu przy internecie marnuje promienna vitamine D. dzisiaj wiec poprosilam Jeffa aby zostawil auto i pojechalam.
poza tym czytanie ksiazki na plazy jest przyjemniejsze niz w wygodnym hamaku ale w domu.....

nie wiedziec czemu obsmarowalam sie kremem z filtrem tylko z jednej strony, teraz ta druga pali. heheh, ale przyjemnie jest poczuc swiezo zarumieniona skore, na nowo.  Jutro tez tam pojade, nie ma co. W koncu moze koniec swiata w grudniu.....

2 komentarze:

  1. ehhh. strasznie zazdroszczę.
    aj. u nas wprawdzie nie -39 ale zimno.
    oho ale słońce wyszło przynajmniej, dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. spieklam sie na raka......a i widzialam film w saunie i ten winters bone. ciezkie kino.

    OdpowiedzUsuń