poniedziałek, 18 lipca 2011

kurs cdn

3 dni za nami, nie ma czasu napisac co i jak. brak slow taka to frajda. zmagam sie z wielkim skrzydlem, ktore plata figle...heheh, myslalam, ze plywalnosc mam opanowana, ale okazuje sie, ze jaskinie w wielim skrzydle to inna bajka. Od wczoraj do dzisiaj potworna roznica, ale wciaz jeszcze nie panuje do konca nad biegiem wstecznym.
Na kursie zero stresu, leku i obaw. Bez swiatla w jaskini czuje sie magicznie, zadne dreszcze i czarne mysli nie placza sie po glowie, wszystko jest spokojne, miarowe, oddycha sie wolno i plynie z linka w reku, po sznurku do klebka i jest wyjscie. Bardzo relaksujace zajecie. Z cwiczeniami juz mniej sprawnie, jakby szarych komorek brakowalo czasami, ale wszytsko takie nowe, ze nie sposob spamietac. na szczescie jeff cierpliwy, wrzeszczy tylko pod woda w automat.
jeff okazuje sie rowniez wspanialym instruktorem, nie ma pospiechu, jest uwazny, nie ma super powagi i nie doprowadzil nas jeszcze do lez, o ktorych slyszalm od innych. kurs robie z Anna, dziewczyna z Finlandii, mieszka na stale w Playa del Carmen, fajna babka. Smiechu sporo, ciwczymy blind exity, s-drille i jumpy. Potwornie sie ciesze, ze po zaprawie na Morzu Korteza nie odczuwam zimna. 7 mm daje rade. Przygoda trwa. Na foto moj pierwszy zestaw...

A w miedzyczasie zadomowilam sie u przesympatycznego Claudio, nie moglam trafic lepiej. Slodki jak sam miod, pomocny i mieszka 3 mm od centrum nurkowego. Szkoda bedzie sie przenosic....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz