sobota, 18 czerwca 2011

egh....po raz kolejny zlapalam sie na tym, ze wrzucam info na starego bloga z dahabu. Wskakuje mi na kompa i bez wiekszego zastanowienia sie dlaczego nagle jest rozowo publikuje posta. potem usuwam, on sie nie kopiuje i musze zaczac pisac od nowa. a zatem straciliscie 2 wpisy ostatnio.
jeden byl o tym, jak morze dzikie bylo. drugi o delfinach. bylo ich ze 150, byly dookola nas, scigaly sie z lodka, plywaly za nami, zbyt dzikie aby dotknac ale piekne to bylo.
pogoda zrobila sie dziwna, troszke chlodniej na nasze szczesie. Wiatr z poludnia nawial brzydkie rzeczy, woda zrobila sie brazowa i zimna, widocznosc na metr. Mam nadzieje, ze sie szybko poprawi. Ze Jaime i Ewelina beda mogli zobaczyc cos pod woda jak przyjada......mam nadzieje.

jutro kolejna sesja surfowa....ruszam o swicie tym razem, bez spania na plazy. za duzo wioatru, za malo snu. fale za glosne, wszytsko w takim napieciu, ze nie moge zasnac. jade z Inga, corka znajomego. inga bedzie tez moja studentka.

powoli tez klaruja sie moje plany. Kolo 10 ruszam do Tulum, na jakies 5-6 tygodni. A tam rodzina, jaskinie i nowa wiza. Kolejne 180 dni pobytu w Meksyku. Bosko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz