czwartek, 4 listopada 2010

wolność dla żółwia


Pudine, nasza kuchareczka urocza, przyniosła żółwia z pobliskich bagienek namorzynowych. Taki nie duży, zielony i wystraszony na maksa. Najpierw trzymała go w baniaku z wodą bez jedzenia, potem w pudle z jedzeniem bez wody i tak na zmianę kilka dni. Patrzyłam na to, ale wczorajszego wieczora pod osłoną nocy i deszczu wyzwoliłam biedaka. Mam nadzieję, że nie wpakował się w większe tarapaty i nie jest zupą. Dzisiaj Pudine przyjęła dzielnie wiadomość, że ktoś w nocy ukradł żółwia. Uffff......wystarczająco bolesnym widokiem jest uwięziona małpa kilka domów dalej. Trzymają ja na smyczy w budce w ogródku. Smutna potwornie, siedzi zgarbiona, z taką przeludzką miną, że serce się rozdziera. Ale jak jej pomóc nie wiem, rodzina co ją więzi zagoniłaby nas z maczetami na śmierć. Wszyscy wyglądają podejrzanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz