poniedziałek, 18 października 2010

błoto czy sznycel z cebulą


maseczka bankietowa....
co jakiś czas nowe foto w maskach i błotach, smarowidłach piękności, lekarstwach i cudach na twarz. ta papka pochodzi z wulkanicznych produkcji......nabyta w Kostaryce.

kontynuujemy projekt z Rodrigo, po kolejnym nurkowaniu na którym nie mogliśmy znaleźć miejsca badawczego, nasz aparat służbowy zalał się w swojej profesjonalnej obudowie. Mierda! Nie do odratowania moim zdaniem.....i tak był wyjątkowo słaby, Sealife umarł.

Od kilku dni bardziej pada niż wieje, co sprawiło ,że okoliczny swamp namnożył żab. W moim pokoju wieczorem słyszę niezły żabi koncert. Inaczej kumkają, bardziej jak ptaki. Ale ogólnie jak na filmach o Vietnami, odgłosów nocy jest sporo. Zbliża się też pełnia, to dobry czas na gapienie się w morze.

Chcąc nie chcąc jestem dyżurną kucharką. Pablo nawet w proporcjach zielonej herbaty zawodzi. Kompletnie nic nie umie zrobić do jedzenia, rewanżuje się w zmywaniu. Powolne pienienie, spłukiwanie, odstawienie. Jak większość facetów, co w kuchni nie obcują, robi to za długo i za dokładnie.
Stałam się też ekspertem w obróbce mięsa mielonego, które tutaj wyborne, czysto wołowe. Monche jada z nami wieczorami, więc gotuję zawsze dla naszej trójki. Sznycel z cebulą jest daniem kultowym, Pablo dał mu 10 i robiliśmy go pod rząd. Wczoraj też Pablo spisał warianty obiadowe, żeby było łatwiej ustalać co gotujemy. Pablo jest zodiakalna panną, lubi porządeczek. Pedancik troszkę. Czasami w środku nocy zaczyna myć lodówkę,zamiatać lub obsesyjnie długo zmywać po kolacji. Monche z koleji jest na wskroś praktyczny i kumaty w kuchni, gotuje wybornie, uczy jak połączyć te kilka rzeczy na krzyż i wszystko zawsze dobrze smakuje.

Powoli na drzewie dojrzewają papaje, dzisiaj zjedliśmy pierwszą....ale pyszna!!!!

3 komentarze: