wtorek, 14 września 2010

independencja




Od wczesnego rana pada. Mocno pada. Część nurków odwołana, ale dsd wytrwało w swoich postanowieniach i pojawili się. Byliśmy tylko na 6 metrach, w czasie deszczu i bez słońca ale i tak podobało mi się bardzo. Dużo dużo korali i gorgonie przepiękne, takie delikatne i wzorzaste. Widziałam nurse sharka, po raz pierwszy w życiu. Siedział sobie pomiędzy koralami, one tak lubią, leżakować na dnie. I dużo takich maluśkich rybek, co nazw nie sposób zapamiętać.
Pablo mówi, że w domu sa duchy. W nocy coś się tłukło. Myślałam, że to kot,nasz parchaty Sisi, ale chyba nie. Więc jezeli są duchy, fantasmas po hiszpańsku, tu teraz raźniej w domu, bo we dwoje. A i jeszcze jedno, świat jest mały. Pablo zna Oskara z Madrytu, to wręcz nieprawdopodobne. Wszyscy więc jesteśmy połączeni i przypisani do siebie jakoś tajemniczo. Mam tym samym teraz dobrego nauczyciela hiszpańskiego, pod ręką. Bueno!
Mój hiszpański przesuwa się w kierunku zrozumienia większego, ale znowu tu na wyspie inny dialekt. Mieszanka kastylijskiego z angielskim, ani nie rozumiem części angielskiej ani hiszpańskiej. Zlepek nie do przełknięcia. Czarniejsza ludność mówi po kreolsku, mulaci jeszcze w jakimś innym języku paplają. Połapać się trudno. Mniej więcej jednak angielski podręczny pomaga wszędzie. Chociaż ich wymowa bardzo daleka od wszelkich standardów. Murzyńska szerokowargowa.
Poznałam też lokalnego pastora. Umiała powiedzieć po polsku dzień dobry i gołąbki. A zatem krew polska po całym świecie płynie. W żyłach wielu Amerykanów na pewno. Na szczęści rozmawialiśmy o jego polskich korzeniach, a nie o Bogu. Widziałam też dom Świadków Jehowy. Ci to sobie znaleźli miejsce, w wyspie mieszkańców prawie na palcach można policzyć, kawy kupić nie można, w sklepie 10 produktów na krzyż ale miejsce dla kilku religii jest. Świat jest pokręcony.
Na wyspie są ponoć ukryte skarby, dużo Piratów upodobało sobie to miejsce w przeszłości. Mówi się o górach hiszpańskiego złota ukrytych w okolicach północnego wzniesienia, którego wciąż pilnuje 21 ptaków krążących wokół wzgórza North Hill. Są ponoć wciąż nieodkryte jaskinie pełne skarbów. Mam nadzieję wyłowić jakiś naszyjnik wysadzany diamentami niedługo. Są tacy na wyspie co znaleźli złoto i biżuterię na plaży. Jest też dużo wraków. Piraci z Karaibów byli więc i tutaj. Dobra lekcja historii.
Chodzą słuchy o wspaniałych warunkach nurkowych i pańskim życiu na Jamajce. Qrcze, znowu nowe opcje. Zaczynam się zastanawiać nad przebukowaniem biletu do Guatemalii. Może tu zostać czas jakiś, może popracować na Little Corn Island. Myśli się mnożą, pieniądze jednak nie. Heheheh, que locura!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz