wtorek, 22 czerwca 2010

fiza


Dojechałam, ojejej ależ to było męczące. 35 godzin. Nikt ie czekał, bo nie doczytali, że przyjeżdżam 21, czekali dzień za wcześnie.
Dzisiaj fiza od rana. Uuuuuuu....dobry nauczyciel z Martina.
Na kursie jest nasz 5, w konfiguracji 2+3, przewaga dziewczyn co bardzo wyjątkowe.
Pierwszą noc spędziłam w hoteliku Palmas de Coco, albo coś takiego, 30 dolarów za noc. dzisiaj wprowadzam się do domu stafowego. Laura wyprowadza się za kilka dni, przejmę jej pokoik, albo wynajmiemy wspólnie coś innego.
Cały dzień w bazie, widać morze, sprawdzę później jak sytuacja. Dzisiaj administracji trochę, wykłady przez pół dnia i takie tam ogólne rozeznanie kto jest kto i skąd.
Kupienie telefonu jest kłopotliwe, potrzebne wsparcie szefa....jeszcze nie posiadam.
Pierwsze wrażenie jak w ogrodzie botanicznym albo wałbrzyskiej Palmiarni, masa ptaków, motyli, małpki jeszcze nie widziałam. Woda z kranu pitna, hurra!!!! W sklepie sok z noni w cenie jogurtu. Wspaniale!
Wszyscy w pierwszym kontakcie mili i sympatycznie, bez przesadnego słodzenia i Samirowego zapewnienia że tworzymy rodzinę. To nie Dahab.

1 komentarz:

  1. oj to dobrze. bądź czujna. ucz sie pilnie. pij duzo płynów.
    calujemy

    OdpowiedzUsuń