środa, 8 czerwca 2016

nie palic

zaobserwowalam u siebie ciekawe zjawisko, przypadek medyczny.  daje do myslenia wszystkim palaczom.
kilka dni temu spotkalismy sie wieczorem ze znajomym, wielkim nalogowym palaczem. niby bar byl otwarty, wiaterek, przewiew, a jednak bliski kontakt i kierunek wiatru sprawil, ze w czasie 2 godzinnego spotkania pochlonelam tysiace metrow kwadratowych dymu. wieczorem w domu mdlilo mnie i rozbolala mnie glowa, czulam sie zatruta.
rano pojechalam nurkowac, nurkowalam rowniez dzien przed i 2 dni przed, zadnych problemow. ale na tym nurkowaniu moje zatoki nie chcialy wspolpracowac. kilka razy musialam je sciskac, rozprezyc i bolalo,oj bolalo. po wyjsciu z wody wysmarkalam pol litra krwi. potem krew splynela do gardla i wyplulam drugie pol litra. i tak przez 3 dni. nawet przy pracy z pochylona glowa ni stad ni zowad splynelo troche krwi do nosa.
wydawalo mi sie, ze to z powodu wentylatora, ze nadmuchalam sobie za mocno i za blisko, ale potem przyszlo mi do glowy, ze moze to od tego dymu tego wieczora. wiec wczoraj postanowilam zanurkowac. i nic, zadnych problemikow. zatoki sprawne.
a zatem, podsumowanie, dym z papierosa to straszna trucizna (wiem, ze to truizm) ale taki maly przyklad jak chlonne sa zatoki, jak gabki nasiakaja wszystkim dookola.....oj, co tam w plucu palacza musi byc.... kozuch smierdzacy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz