czwartek, 26 grudnia 2013

po swietach

i minely...wiecej w wodzie niz przy stole ale na relaksie. no moze te poranne wstawianie nie takie fajne po wieczornej pasterce....ale za to mili studneci mi sie trafili i wciaz ciagniemy do przodu kurs kolejny.

Makielki sie udaly. Dla wszystkich obcokrajowcow to danie to wielkie zaskoczenie, nikt nie widzial tyle maku na raz....polowa przekonana byla, ze to czekolada. wyszly dobrze, smakowe i wciaz jeszcze mam je w lodowce. jeff nie sprobowal, bo wygladalo za slodko, a czekolady nie lubi....



Prezenty dojechaly, mamy wiec pierwszy czajnik! najwieksza radocha to oczywiscia usmiechnieta micha Austina (w lutym skonczy 2 lata) i mimo, ze konceptu swiat jeszcze nie pojmuje, to ciesza go paczki i ich rozdrapywanie.


Tradycyjnie nasz prezent go wystraszyl...rok temu misiak wielki przerazil go wielkoscia, dzisiaj go kocha, a w tym roku abecadlo grajace ryknelo mu na dzien dobry w ucho za mocno.
abecadlo najlepiej sie podoba starszym Clarkom, uczy hiszpanskiego i angielskiego....na foto Matt zazdrosnie zerka i czeka na swoja kolej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz