czwartek, 18 kwietnia 2013

dobry dzien

odebralam dzisiaj cieszacy niezwykle plastik potwierdzajacy moja przynaleznosc emigrancka. kto by pomyslal kilka lat temu, ze tyle trudu bede wkladac aby otrzymac obywatelstwo meksykanskie.
jak nieznane sa losy, przyszlosc... co jakis czas zastanawiam sie, co sprawilo i kiedy ten proces sie zaczal, ze opuscilam polski kalambur.

wczoraj tez dobilismy targu autowego. zakupilismy Chevroleta Silverado, nie tego o ktorym pisalam wczesniej. Tamten poszedl pod mlotek na innych warunkach niz nam Marko mowil, wiec odpuscic trzeba bylo temat.

musze wiec teraz przeniesc sie i naumiec operowac wielkiego potwora, to niczym autobus jest. Nawrotki, parkowanie i takie tam......ten samochod jest 2 razy wiekszy od naszego jeepa. ma pake i w kabinie cos na ksztalt dwoch wersalek, potezne 8 cylindrow. nie do konca o to nam chodzilo ale potrzebne bylo szybko nowe auto...a szukanie jest meczace i nie takie latwe. wiec mamy czarnucha do roboty.

zapowiadany koniec sezonu jeszcze nie taki koniec, bo mam 3 kursy kolejne zabukowane, wiec nie odpoczne za wiele i nie pojde z jeffem eksplorowac.
a i eksploracja sie przeciagnie, bo ukradli nam 6 butli ukrytych w jungli. pojawily sie na rynku zwrotnym i trzeba bylo za swoje wlasne wstretnym zlodziejopm zaplacic. kosztowalo nas to sporo frustracji i dym z uszu chyba nawet jeffowi poszedl.
tym samym, znowu je trzeba zatachac, a byly pelne, i rozpoczac dzialania od nowa.

za oknem juz bardzo goraca, co prawda sucho ale cisnienie wariuje i ciezko sie pozbierac do kupy. juz nawet mi sie kawy nie chce pic....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz