piątek, 25 stycznia 2013

SINTRA

sporo akcji i adrenaliny w minionych dniach. ale moze po koleji...
zaczelo sie pieknego slonecznego poranka kiedy umowiona bylam z grupa Polakow na 2 nurkowania. Jako, ze bylo ich wiecej niz mozna zmiescic do jeepa pozyczyli od kogos vana.....i jak juz dopijalismy kawe i gotowi bylismy do startu Andrzej, kierowca, parkujac vana potracil kobiete.
Nieszczesna niosla akurat 3 napoje truskawkowe wiec widok jej lezacej w plamie czerwonej i krwawiaca glowa sprawial wrazenie ciezkiego wypadku.
staralam sie pomoc chlopakom jezykowo, bo Andrzej ni po algielsku ni po hiszpansku....sprawa ciagnela sie godzinami bez zadowolajacego swiatelka w tunelu.
kobieta stracila 2 zeby, ale wyslali jak na wszystkie mozliwe badania w kierunku wykrycia obrazen wewnetrznych, w tym tomografia w playa del carmen. do czasu wydania rzeczowej opinii lekarskiej Andrzeja potraktowano kulturalnie ale zamknieto go w areszcie.....do akcji juz musialy wkroczyc inne organy, wiec musielismy wynajac prawnika, ktory grubo po polnocy wyciagnal Andrzeja z paczki. Tego jeszce jednak nie bylo koniec, bo auto ktore prowadzil do dzisiaj jeszcze w konfiskacie, a papierwow wlasciwych nie posiada i zrobil sie wiekszy problem z tego.

i niby wydawalo sie, ze to jakis maly niefart, ale wczoraj dopadla mnie w drodze z jednego na drugie nurkowanie para inspektorow ruchu drogowego.....a w aucie 4 osoby i sprzet nurkowy. dla wyjscnienia do wozenia turystow trzeba  miec 1000 pozwolen, z ktorego tysiaca nie posiadamy zadnego.
i z wstepnej luznej rozmowy chlopcy rozpoznali mnie z pomocy z wypadku,kiedy to probowalam Andrzeja ochronic, zeby nic nie podpisywal.......i tutaj juz na mnie wsiedli tak, ze auto zostalo skonfiskowane.....auto jeffa dla wyjasnienia.

udowodnenie, ze jovita, solas, marta i iza to rodzina, a nie pasazerowie turysci okazalo sie niemozliwe. nie pomogly podobne paszporty i dostalam tym samym kare do zaplacenia....800 stawek miesiecznego wynagrodzenia czyli jakies 4000 USD.
udalo sie jednak dzisiaj spotkac z naczelnikiem tej szalonej instytucji zwanej sintra i przez kilka godzin probowalismy wyjasnic sytuacje od nowa i obnizyc kosmiczna kwote. jowita z solasem siedzieli jak dowody rzeczowe i w aksamitnym gabinecie na dywaniuku u szefa ustalono, ze tym razem moge zaplacic 3000 pesos czyli 250USD.
tez nie malo ale wciaz jednak warto bylo odzyskac auto za ta kwote.

a na dodatek pada od 3 dni i jest najchlodniej w historii i w tym wszystkim dostalam potwornego kataru i leze pod kolderka teraz. a solas z jovi deszcz czy nie deszcz realizuja punkt po punkcie....plaza, zabytki, piwo.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz