niedziela, 4 listopada 2012

adios canada

ostatni etap, dotrzec na czas na lotnisko, polaczyc trzy loty i szczesliwie wyladowac w cancun. plecak na plecahc, status lotu pozytywny, adios pinche canada!

donosze z pierwszego etapu podrozy. jest pozytywnie. zdecydowalam podjechac na lotnisko okazja czyli klasycznym stopem, aby ominac niewygody rozkladu jazdy autobusow i oszczedzic forse. w keremeos czekalam 1 min, a w penticton 2 min. cudowna podroz, Neil wysadzil mnie pod samym lotniskiem, wracal autobusem z trasy, caly dla nas, hehehe, to sie nazywa fart. Zeby nie kusic losu juz nie bede sie ruszala z lotniska do centrum, mam prawie 4 godziny czasu, ale chyba sobie poczytam biografie kosinskiego, dosyc juz przygod, a poza tym po przygodach na stopa w Kostaryce nie podoba mi sie juz ten sposob przemieszczania....no ale zaoszczedzilam sobie i czasu i 40 dolarow dzisiaj. Autobus byl tylko jeden i ruszal przed 6 rano, a lot mam o 20, wiec mialabym 12 godzin wleczenia sie po lotnisku. a tym czasem musze oszczedzac sily, bo tych lotnisk na trasie troche mam do zaliczenia.
udalo mi sie tez zakupic po drodze lampki zewnetrze na panelu slonecznym, o takich marzylam w tulum ale byly nie do dostania. zakupilam wiec w ostatniej chwili kilka prezentow, wszystkie swieca.

etap kolejny zakonczony. pierwszy lot za mna, jestem paradoksalnie coraz dalej ale coraz blizej, vancouver.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz