niedziela, 6 maja 2012

maj


maj to zdecydowanie goracy miesiac. trwaja spory czy jest trudniejszy do zniesienia od sierpnia, bo wtedy wszystko mocno nagrzane czy pierwsze uderzenie ciepla w roku jest jednak silniejsze dla organizmu. pamietam dobrze wrzesien......maj w tulum pierwszy przechodze. jest jak febra, aspiryna.  najbardziej orzezwiajaca jest woda z arbuza agua de sandia, to ona najbardziej gasi pragnienie. milosnicy browara preferuja upalne wydanie bloody merry na chmielu czyli michelada. paskudztwo potworne. do piwa dodaje sie czerwonego soku z malzy clamato, tabasco, sporo za duzo soli, i kilka innych przypraw, ktore razem mogly by przyprawic klasyczna krwawa merry. dalam temu napojowi kilka szans, nie wybronil sie.

wraz z upalem popsula nam sie lodowka i tak chwilowo, w oczekiwaniu az ja naprawi fachowiec od klimatyzacji (podobna branza), chlodzimy sobie wszystko w kulerze....jak na biwaku. worek lodu i sie chlodzi. nie zuzywa pradu, nie bzyczy, same zalety.
na foto widoczek z mayan blue, piekny cenot. to tam odbylismy pierwsze jakiniowe nurkowanie z pawlem, tuz po jego kursie intro. czekam az zrobi calosc, bo wielkie ograniczenia mamy z jego jaskiniowym wyksztalceniem, potrzebuje jeszcze 4 dni aby dokonczyc full cave divera. a potem no limits!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz