wtorek, 13 marca 2012


ojej, ale byla zawierucha, w pozytywnym znaczeniu jednak.
nurki, nurkowie, kursy, kursanci, szalona grupa Czechow, sztorm na morzu i powrot Matta, brata jeffa, swiezo upieczonego ojca malego Austina Jamesa Clarka.

tymczasem zakonczylam cierpliwy kurs OWD z niejakim Carmine z Sorento i prosze mi wiecej wloskich kandydatow nie przysylac....ciezki to byl student, ale suma sumarum sprostal wymaganiaom.....w teorii kulawo, ale nacignelam mu na 76 procent test, po wnikliwej dyskusji, ze nie mial dodrukowanej opcji d w testach. niech tak bedzie. w wodzie mowi, ze jest jak ryba...i niech tak zostanie, mi sie wydaje inaczej, ale moze to roznica kulturowa.
dzisiaj pozegnalam wielka czeska grupe, och bylo ich ze 20......halszki i chlopaki, jeden bez nogi, drugi ze szrama przez cala glowe jak Frankenstei, dzieciak mlody, za mlody na plywanie jaksiniowe jak dla mnie i inne ciekawe okazy.....oj, balam sie, ze tego dziwactwa nie ogarniemy...piwko pili pomiedzy nurkowaniami, szkoda gadac.....dla mie pchanie sie takeij grupy na raz do wody nie ma sensu, znika cala magiczna atmosfera wypadu do jungli i odkrywania nieznanych pieczar.....w gwarnej dwudziestce jest jak na biwaku......tylko kart brakowalo, piraci z karaibow.......

jutro troszke odpoczynku....
na foto odpoczywam po pierwszym nurku w Dream Gate czyli po czesku Wrota Snow....i tak tez tam jest, jak w mniejszym nieco skladzie....

1 komentarz:

  1. hahaha. no czech musi sie napic piwka. inaczej nie dziala. :) ty to masz dziewczyno spory ubaw.
    causssssssssss

    OdpowiedzUsuń