sobota, 30 lipca 2016

Piękny dzień

Ostatnie plażowanie przed Kuba.

i dni mijaja tak szybko i intensywnie i bez internetu, ze powstaly dziury w blogu.
wczoraj kolejne urodziny, mamy Jeffa, cale 65. Zabralismy ja do kina na norweska produkcje, licha byla ale liczylo sie cale zamieszanie urodzinowe.
dzisiaj pakowanie, jutro Kuba. A tam jak z dostepem do sieci to kto wie....

poniedziałek, 25 lipca 2016

Dni mijają.  Wiele się nie zmieniło od liceum

sobota, 23 lipca 2016

Jest roksana.  Bedzie wiecej czasu to I o pisze I foto wrzuce poki co wciaz za domem I Internet slaby.

poniedziałek, 18 lipca 2016

ogien

wczorajszy zachd byl bardzo dramatyczny. piekne kolory wisialy nad gestym lasem. W Tulum zachody sa zwykle zasloniete drzewami wiec trudno je podziwiac. ale sa dni, ze nie sposob nie dostrzec co tam sie wyprawia.
fotki z okna





niedziela, 17 lipca 2016

Sępy

Za spaceru ostatniego.  Sporo tych ptaszydeł  było. 

sobota, 16 lipca 2016

powrot

i stalo sie. po 10 latach zagoscilam na zajeciach jogi. nie liczac kilka pojedynczych zrywow i kilku tygodni leczniczej na zatoki kundalini w domowym solo zaciszu nie mialam praktycznie z joga kontaktu.
wyzbylam sie ostatecznie wstydu przed bycia nie w formie i publicznej praktyki.
miejsce i nauczyciel bardzo dobrze mi zrobili.  niezywkle sympatyczna i energiczna Itzel, nasza dobra znajoma, co piatek rano prowadzi zajecia w szkole Holistica, miejscu przepieknym, otoczonym zielenia, spiewem ptakow, piekna sala i subtelna muzyka tybetanskich gongow dobiegajaca gdzies z oddali.  zajecia byly pod tytulem power vinyasa. uf, dobry poczatkek. bardzo powoli ale i energetycznie, poruszylam dawno zardzewiale miejsca, wspaniale uczucie. dzis czuje wszystkie ruchy na nowo i chce jeszcze. piekne odrodzenie.
jako, ze Tulum to mekka jogi z kontynuacja praktyki nie bedzie problemu. jest wiele szkol, rozne harmonogramy, nie ma sie jak wykrecic.

wiele tez sie zmienia dookola. nowe przyjaznie i wyzwania. moja bratnia dusza Linda jest cudowna wesola istota a jej maz Dario idealnie dopelnia i wzbogaca jej zycie. Super byc z nimi czy to w lesie, czy na plazy czy w jaskinii. Znaja sie na faunie i florze, maja wielkie ekologiczne misje edukowania swiata. poznaje dzieki nim duzo o otaczajacym mnie swiecie i rowniez nowych ludzi, ktorzy chetnie dziela sie swoja wiedza i doswiadczeniem.

Linda nie nurkuje, wiec dobra to zmiana  i nie trzeba tylko mowic o nurkowaniu jak to w Tulum jednak wszedzie. Oto szalona Linda i kilka fotek z ostatniej naszej wyprawy.




a potem glaskalismy pajaki.


poniedziałek, 11 lipca 2016

skwarek

dzien na plazy po dlugiej przerwie, mimo ze w teoretycznym cieniu palmy, zawsze konczy sie lekkim oparzeniem. i nie jest inaczej dzisiaj. kilka lisci aloesu zwykle wystarcza aby zagasic ogien.
a wczoraj wspolnie z Trish I Edem z Uniwersytetu z Chicago umiescilismy w jaskini Chac Mool kilka aparatow badajacych zanieszyszczenie wody. Syntetyczne membrany absorbuja wszystkie bakterie i skladniki organiczne. Za 2 tygodnie wyciagamy mierniki.
Tym razem aparaty byly ciezkie i stalowe, co sprawia dodatkowa trudnosc w utrzymaniu trymu oraz woda w tym cenocie jest mixem slonej i slodkiej z bardzo ograniczona widocznoscia. nie bylo latwo. do tego na drugim nurkowaniu non stop parowalam mi maska, ktora musialam zalewac woda z tysiacem bakteryjnych kolonii, bleeee...

sobota, 9 lipca 2016

Miodzio

Czy ten kociak nie jest slodszy niz sloik  miodu?  Lemmy to Wielki przytulasek.

piątek, 8 lipca 2016

mot mot

sniadanie z chorizo, tym razem na cieplo (po 2 latach odkrylam, ze na opakowaniu mojego ulubionego hiszpanskiego chorizo jest napisane nie spozywac na surowo) i  po sniadaniu 100 minut pod woda. Tym razem, z Benem, poplynelismy na koniec cenotu Mot Mot, nie bylam tam dobre 3 lata.  Nie jest to jakies moje ulubione miejsce ale z uwagi na ograniczenia Bena, certyfikat intro, dobra to trasa dla poczatkujacych jaskiniowcow. To bylo tez Bena najdluzsze nurkowanie.  Dobrze dzielic sie drobymi przyjemnosciami.
wczoraj wykonalam pierwsza probe nagrania dzwiekow lasu. nieco sie spoznilam na koncert (najlepszy jest pomiedzy 19.30 a 20) i tak jak podejrzewalam, psy w tym eksperymencie uczestniczyc nie moga. najglosniejszy jest dyszacy jak opetany D'Artagnian.....
ale wroce bez futrzakow niebawem i dogram co trzeba.

tymczasem planuje wakacje w glowie, Roksana przyjezdza 19 lipca, beda ferie zatem:) mnostwo pomyslow i zero pracy w kalendarzu wiec bedzie na wszystko czas. wiadomo przyjazd kogos bliskiego to jak Mikolajki plus masa prezentow i nowosci ze starego kontynentu. oj, juz dawno nikogo nie bylo.





czwartek, 7 lipca 2016

trawers dzien drugi

drugie podejscie do trawersu zakonczylo sie sukcesem.
plan byl taki aby poplynac na twinie ze stagem czyli 3 butle, rozpoczynajac od strony glebszej PIT. jako, ze chcialam nakrecic krotki filmik kamerka gopro wzielam kask nurkowy z mocowanie z przodu na gopro. i tu odkrylam, ze kask i twin z manifoldem i 3 zaworami z tylu glowy jest potwornie niewygodny. nie da sie odchylic glowy a jak nie da sie odchylic glowy to albo trim (pozycja horyzontalna) jest do bani albo widzi sie tylko podloge.
nic to, jakos znalazlam rozwiazanie, tymczasowe na to nurkowanie.
idea kasku byla swietna, tylko, ze w momencie wskoczenia do wody kamerka odpiela sie z kasku i pieknie zatonela, do dna jest 35 m. z ambitnym planem nurkowym trawersu gdzie kazda atmosfera gazu jest wazna szukanie kamerki na glebokosci 30 metrow jest srednim startem. dalam sobie max 15 min na szukanie. nie znalezlismy kamerki. wiec musialam sie meczyc w kasku cale nurkowanie, a i tak byl nie potrzebny. mial byc jedynie statywem dla gopro. dobra lekcja.
troszke musielismy uderzyc z pletwy czyli dodac speeda aby plan mogl byc zrealizowany. w 73 minucie doplynelismy do naszego markera czyli przelomowego punktu trawersu. i stamtad juz "spacerkiem" do wyjscia w dos ojos. w sumie na trasie sa 3 krzyzowki, 2 mielismy znawigowane a trzecia to pionowa poreczowka na powierzchnie cenotu Tikim Chi wiec ominiecie nawigacji w wodzie otwartej jest ok.

trawers skonczylismy w 165 minucie. potem nastapil kolejny trawers przez las po samochod. hehe, i to bylo interesujace doswiadczenie.  nie bylo z kim podjechac, ruch w strone Pitu po 13 byl slaby wiec musialm ruszyc na piechote. w obsikanej piance 7 mm i neoprenowych butach czyli odziana w gume ruszylam na 45 minutowy spacer. dodam tylko, ze chmur i deszczu tego popoludnia nie bylo. oj, cieplutko bylo i pic sie chcialo. ale doszlam, wypilam wspanialy soczek marchewkowy z przenosnej lodowki i autem pojechalam do Dos Ojos po Mariano i nasz sprzet.

Przygody jednak nie byl to koniec. Postanowilismy wrocic z resztka gazu do PITu i poszukac kamerki. Po nas weszlo kilka grup i nikt nie zameldowal znalezienia gopro wiec szanse byly. i  tak w 5 minucie Mariano wypatrzyl zawieszona na krawedzi skaly kamerke. dokladnie wtedy spadl kamien z serca, bo kamerka Jeffa a w niej bateria i karta pozyczona chwilowo od Billa.  Dzien pelen sukcesow zatem.



wtorek, 5 lipca 2016

trawers

dzisiaj byl dlugi nurkowy dzien. 340 min pod woda, 6 butli. oj, czuje to w plecach teraz, przyjemne zakwasy.
trawers nie do konca sie udal. informacje jak plynac i gdzie skrecic byly nie jasne. wiec przy kolejnych skrzyzowaniach poreczowek musialysmy z Julia podjac decyzje w prawo czy w lewo. i tak sie skonczylo, ze tuz przed doplynieciem do oznaczonego punktu trzeba bylo zawrocic.
jutro, tym razem z Mariano, bedziemy probowali doplynac, juz chyba wiem gdzie.
trasa z Doso Ojos w 90 min ma pierwsze rozwidlenie i tam trzeba poplynac w lewo na strzalki cenotu Tikim CHi. My na tej krzyzowce poplynelysmy w prawo, aby w 102 minucie doplynac do kolejnego rozgalezienie ze strzalka LSD. LSD to piekna trasa ale nie taki byl plan, wiec zawrocilysmy. powrot do dos ojos z pradem zaoszczedza 20 % zuzycia gazu. pierwsze nurkowanie skonczylysmy w 180 minucie. przetransportwoalysmy sie autem kilka km dalej do cenotu PIT, szyba zamiana butli pustych na pelne i do wody. Od strony  Pitu plynie sie z pradem  wiec przyjemnie i szybciej ale jest nieco glebiej tzn, 14 m wiec szybciej zuzywa sie gaz. w 70 minucie doplynelysmy do krzyzowki i tak po niejasnej probie ustalenia co teraz popelnilysmy blad i skrecilysmy w lewo. po 10 min doplynelysmy do kolejnego rozwidlenia i tam juz bylo jasne, ze to nie tedy. malo uczeszczana droga, posypal sie bialy pyl z sufitu. kosztowlao nas to kilkanascie minut wiec po nawrocie na krzyzowke T Julia osiagnela cisnienie powrotne. Dalysmy sobie niespelna 5 min na  sprawdzenie czy uda sie doplynac do kolejnego T ale nie wygralysmy z czasem. zasady nurkowania w jaskiniach sa proste, konserwatywne i gwarantuja bezpieczenstwo, wiec trzeba sie ich trzymac, zawrocilysmy wiec do cenotu Pit. i tak w 160 minucie skonczylysmy nurkowanie numer 2.

rozpadal sie cudowny deszcz. na lesnych drogach poplynela rzeka. zmeczone, troszke nie nasycone, wrocilysmy do bazy. ale nic to, jutro naprawimy usterke.
oto mapka pogladowa....dla wtajemniczonych