sobota, 31 października 2015

wielka urodzinowa fiesta

oj, wielkie to przyjecie bylo, na ponad 30 osob. nasze domostwo to pomiescilo, ogrod dal rade, nie padalo. jeff grilowal na dwie rece, pozostaly wciaz kilogramy miesa w zamrazarce i piwa sporo, ale nikt nie mial juz na nie ochoty, nawet dzien po.

ja wciaz chora bylam ale czulam sie calkiem niezle i wytrwalam do 5 rano razem z najtwardszymi zawodnikami. jeff rano musial udac sie na nurkowania, na szczescie nie zasnal pod woda.
i takie to utrzymane do konca w tajemnicy party sie urodzilo. kraj tolerancyjny, Policji nie bylo, muzyka do rano nikomu to nie przeszkadza. 
a teraz zbieramy sily na Haloween.....
























czwartek, 29 października 2015

nie byloby jesieni bez polezenia w lozeczku. tak, tak, w tropikach tez sie choruje.
poczatkow nie wiedzialam co mi jest, jakas chrypa, kaszel i drapanie w gardle, ale w niedziele jak nie moglam zatamowac kichania i smarkania juz wiedzialam, ze to klasyczne przeziebienie. tona czosnku, imbiru, cytryny, miodu i siodme poty.  dzisiaj jest lepiej.

i cale szczesie, bo organizujemy wieczorem przyjecie nispodzianke dla znojomego z okazji 30stych urodzin. wiec musze zagrabic liscie w ogrodzi, nadmuchac balony i takie tam.....
w lodowce nie ma miejsca na nic wiecej tylko piwo, a w kuble marynuje sie w teksanskiej super zaprawie x kg kurczakowych nozek.

nasz nowy kociak juz zniknal...Pipi wczoraj wyszla i nie wrocila.....sa jeszcze szanse.

piątek, 23 października 2015

owoce pazdziernika

a zatem miejsiac pazdziernik uwazam za bardzo owocny, mimo tego, ze zarobki byly minimalne.
udalo mi sie zalatwic papiery auta oraz zakonczyc zmudna i dluga procedura zostania obywatelem meksyku, raczej rezydentem ale roznicy duzej w tym nie ma.

udalo sie wslizgnac w piekne jaksinie, suche i mokre i udalo sie wyhodowac pierwsze najostrzejsze papryczki chili habanero.
a zatem vivat!

a tymczasem na zachodnim wybrzezu meksyku idzie najwieksszy w historii (tak mowia zrodla) huragan Patrycja. Nie ma zartow, wyglada ostro. My bezpieczni ale sezon huraganow sie jeszcze nie skonczyl.... rzut z nieba




środa, 21 października 2015

oj bylo mokro przez ostanie kila dni. spadlo wiele slupow wody, jak by nie liczyc.
u nas w domu juz sciany nasaczyly sie do poziomu 50% przepuszczalnosci. jak w jaskini za chwile skabywaloby i po wielu latach powstaly by stalaktyty. ale przestalo lac, wiec nie bedzie krasowych cudow.

suszymy teraz wszystko....wyglada na to, ze nasza pralka nie wytrzymala tego siapienia i nie dziala.......utrapienie z tymi sprzetami agd tutaj.

dzisiaj juz wyszlo piekne slonce, pozostaly tylko zapaszki w aucie namoknietej tapicerki. nurek mnie dzisiaj zapytal czy ten zapach w aucie to zapach mokrego psa....hahaha, niemiecka fantazja.



niedziela, 18 października 2015

wyprawa do dziury tarantuli

W piatek byla prawdziwa przygoda. W zwiazku ze zblizajaca sie impreza national geographic pojechalismy do Meridy na rozpoznanie terenu. Do nieznanego nam miejsca, gdzie za 2 tygodnie bedziemy nurkowali z milionerami z Nat Geo,  (tak sponsorami  a nie badaczami).

dziura w jungli o wdziecznej nazwie Dziura Tarantuli czyli Chihuo Hol.  Zjazd na linach 12 metrow w dol a tam otwiera sie wielka kopula i zwisajace liany jak na filmie Indiana Jones.  Nie bylo jak fotografowac moim mini aparatem....dopiero po wygrzebaniu sie.

Piekny nurek, czaszki, kosci, dzbany..... fascynujece miejsce. Wracamy tam 8 listopada.









środa, 14 października 2015

2 dni ostrego junglowania, komary w zenicie, szczegolnie po wynurzeniu kiedy caly repelent zmyty.
ale i tak warto. pierwszego dnia zbudowalismy drabine do wody, wiekszosc roboty przypadla Jeffowi i Robbiemu, ja tylko podawalam narzedzie. Drugiego dnia zanuralimy, w ok 30 minucie natknelismy sie na dziesiatki kosci i potluczonej ceramiki. kosci wygladaja na ludzkie, sa niestety w wodzie slodkiej a to oznacza, ze ich datowanie jest niemozliwe. bakterie zjadaja zaly kolagen, kosci znalezione w slonej wodzie mozna precyzyjnie zdatowac.

oto szoty z wyprawy eksploracyjnej;