poniedziałek, 30 września 2013

i dogralismy ostatnie pociagi i samoloty.
wylatujemy z Polski 27, dzien i pol w Londynie i autobus z Londka na lotnisko w Manchesterze.... swoja droga dobra opcja....przejazd megabusem z lon do man kosztuje 5 funow czyli mniej niz z Londynskiego lotniska do centrum.......
wszytsko wyglada tak realnie, namacalnie i juz za kilka dni.
dzisiaj jeszcze na mokro, ale chyba kolejne 3 dni to przygotowania do wyjazdu. moze uda mi sie jakiegos pozegnalnego jaskiniowego nurka zrobic przed miesieczna przerwa.


a zatem plan jets taki, Cancun 4.10, Bruksela 5.10, Dortmund 8.10, Oslo 11.10, Wroclaw 14.10, Londyn 27.10, Manchester 29.10

piątek, 27 września 2013

na ostatni guzik

no i pojechali.....a my za tydzien dokladnie o tej samej porze, tymi samymi liniami.....az w glowie mi sie kreci na sama mysl. juz ilosc biletow lotniczych i godziny odlotow mnie paralizuja. czy oby sie nie pomylilam...tyle dat....hehehe

a w miedzyczasie jest praca, sa nurki....dogrywamy terminy kto gdzie i kiedy pilnuje psa i kota. dopinamy guziki, pozyczamy cieplejsze ubrania itd...

środa, 25 września 2013

oficjalna data powrotu jest juz nam znana. 29 wylatujemy z Manchesteru do Cancun. A zatem jeff zostaje ze mna do konca w Europie...szykujecie sie na dlugie nocne rozmowy po angielsku!

wtorek, 24 września 2013

powoli wszystko wraca do normy. po rekordowych opadach cenoty zasysaja nadmiar wody, ktora pedzi do morza jak rwaca zielona rzeka. Morze odbarwilo sie nieco, ale juz powoli coraz wiecej turkusu na brzegu.
osuszanie wioski trwa, malowanie generalne w calym Tulum, szczegolnie w chatach plazowych. wystawki splesnialych kanap i dywanikow kusza, moze da sie cos odratowac....

u nas spokojniej tzn. mielismy maly wyciek z dachu od strony anteny radiowej...zaszyj dziurke poki mala nie zadzialalo....i nauczka. ale juz rozprawilam sie z grzybaskiem na dobre. potarlam go chlorem i szamponem grzybowym. a zatem w domu czysto i sucho!

rosliny sie za to nasze bujnie rozwinely i jakby kipia z doniczek, a dopiero co posadzone. nie ma wiec tego zlego co by na dobre sie nie odmienilo.

a i dexter sie skonczyl w potwornie zenujacym stylu. Tyle geniuszu splaszczone walcem opery mydlanej.....ojeje, pozbierac sie nie mozemy. Kto wymyslil to zakonczenie?????

niedziela, 22 września 2013

a jednak pora deszcowa nie daje za wygrana.
2 dni nie padalo, zaczely wysychac trawniki i dywany. ale dzisiaj od nowa deszcz slonce. a w perspektywie 8 stopni w Europie. Az ciarki po plecach przebiegly.

piątek, 20 września 2013

trasa przejazdowa pielgrzymki

pielgrzymka gotowa. przynajmniej w jedna strone.
wylot z cancun 4 paz
ladujemy w brukselce rano 5tego. tam odbierze nas Marcin i zawiezie do Daun, weekend w Daun i przenosimy sie do Dortmundu. Przylatujemy do Wroclawia 8 pazdziora o 15, lot z Dortmundu wizzair. Bilety kupione.
Potem 11 do Oslo, powrot 14, a potem wszyscy po koleji na zwiady.....
i jak juz wszytskich obskoczymy wracamy do Cancun.

hurra!!!!

czwartek, 19 września 2013

no to nam popadalo troszke. poziom wody w cenotach podniosl sie o prawie 3 metry.....to historycze wrecz bo nikt takiej wody tutaj nie pamieta.
niestety nie ma zdjec, a szkoda.....aparat wciaz sie suszy ale szanse ze na nowo zacznie dzialac sa marne. trzeba rozejrzec sie na nowym.

wczoraj bylam w Dos Ojos, platforma pod woda, nurek zaczyna sie ze schodow juz, woda metna i prad jak na filmikach z tsunami. dzisiaj przestalo padac, mamy nadzieje, ze warunki sie poprawia, bo nurkowanie w cenotach nie jest mozliwe, wiekszosc pozamykali.

klaruje sie tez data przylotu, jak tylko wyjasnie z bankiem dlaczego mam problem z moja karta, to zakupujemy bilety na pierwszego pazdziora. a wiec szykujcie sie!

wtorek, 17 września 2013

Swędzik jesienny

oto moj nowy nabytek, swędzik jesienny....male cholernie swedzace roztocze, ktore postanowilo zrobic sobie ze mnie inkubator. zajelo mi 4 dni rozkminienie co to takiego. juz wiem co to za jeden i jak sie tego pozbyc. risercz internetowy i wywiad srodowiskowy zaprowdzil mnie do apteki.

marze o uldze....

poniedziałek, 16 września 2013

zemsta Chaca

Juz nie chcemy wiecej deszczu. Niech bog Chac przestanie sie wyglupiac, ile mozna. O tyle tylko, ze tutejszce podloze jak gabka pochlania wszystko, nie ma ryzyka powodzi. A to ze po domu kajakiem mozna to inna sprawa....
Pada wlasciwie bez przerwy, nie ma slonca, a jak sie pojawi raz na kilka minut to zaraz go chmury zakrywaja i deszcz sie leje. jakas zemsta Chaca. Cieplo w prawdzie, ale juz mi obrzydlo patrzenie na szarosc nieba. A do tego konczy nam sie serial Dextera i nie wiem co bedziemy robic po ostatnim epizodzie....
A w Tuluym przy deszczu paleta atrakcji jest ograniczona. Biedna Aga z Pawlem pojechali w teren szukac przygod, bo suszenie mokrego recznika aby byl gotowy na nowy deszczowy plazowy dzien nie ma sensu....

Tymczasem wujek Jeff 2 tygodnie po operacji juz dziwga szesciopaka, a nawet raz go nakrylam z 12 pakiem. Szukamy tez intensywnie przelotu ale cholercia nie jest latwo, ceny chyba z uwagi na deszcz poszly w gore jak rakieta jakas. Ale plan trzeba zrealizowac, Jeff sie tylko zastanawia czy we dwoje.

Mielismy tez gosci z Kanady, piekny dom wynajeli na plazy ale niestety cale 10 dni padalo.....udalo nam sie jednak kilka razy zanurkowac, snurkowac i grilowac wbrew deszczowi! a i jednego wieczoru wepchnieto mnie do basenu wraz z aparatem i tym samym nie mam juz malego smigacza co to fotki na strone popstrkac moze.....grrrrrrr. suszy sie ale bez wiekszego skutku dodatniego. moze gdyby slonce bylo wilgoc by sobie poszla, ale nie ma slonca, grrrrr.


piątek, 13 września 2013

pora deszczowa


pogoda nas nie rozpieszcza, od tygodnia nieprzerwanie niemalze siapi lub leje. pora deszczowa w pelni. probujemy roznych aktywnosci ale przydaloby sie slonce....cholera

niedziela, 8 września 2013

aklimatyzacja


wyglada na to, ze Aga z Pawlem sie juz zaklimatyzowali...podac nowe pacifico!

środa, 4 września 2013

sushi



sushi przymierzyla sukienke Molly i od razu jes sie tak spodobala, ze wybiegla na dwor. ale musialysmy ja oddac. obylo sie bez babskich lez.
a to ulubione legowisko naszego kociaka...koszulki jeffa....


poniedziałek, 2 września 2013

pogoda znowu deszczowa tropikalna, przeladowuje sie burze, grzmoty i okresowe mocne opady. ale pomimo tego zaciagnelam dzisiaj dwie ofiary do wody. Alex i Luis rozpoczeli szkolenie na ratownikow nurkowych. deszcz nam nie wadzi.

jeff juz w lepszej formie, ale wciaz ostroznie poleguje na wyrku i czyta ksiazki. a flaki w srodku powoli sie ukladaja od nowa wzbuzone przez chirurga. apropos chirurga to byla to kobieta, nasza kolezanka Karina, nigdy sie nie spotkalam z kobietami chirurgami, myslalam, ze jest to zawod na wskros meski, jak kierowanie TIRem. Bravo dla Kariny! Kawal dobrej roboty.

 a juz za kilka dni Aga z Pawlem sie zjawiaja, kolejny plener kwadratowy bedzie. a potem juz pierogi i bigos. szukamy biletow.