sobota, 29 czerwca 2013

pitowy plusk


a zatem pozostala po mnie tylko plama, a wlasciwie wielki plusk.
skok do wody ze skalki w legendarnym PICie to mus dla wszystkich facetow nurkow, dla mnie koniecznosc aby sie nie rozpuscic przed nurkowaniem. zawsze jednak jest ta sekunda zawachania bo wysokosc moze nie ta co w Akapulko ale jednak 7 m lotu.  ale przyjemnie sie wpada w ten blekit.


poniedziałek, 24 czerwca 2013

Houston, mamy problem

na handre i niepogode zawsze dobra jest dobra ksiazka. nie wiem czy ta jest dobra w sensie literackim, ale na pewno zabawna i smieszy. raczej siegnelam po nia z powodu humoru, nie braku pogody. u nas niestety obledne lato, a miala byc przeciez deszczowa Polska.

ksiazke zaczelam wczoraj, ma 600 ston, jestem na 400. zaczela sie interesujacym paragrafem:
"Trzeba miec pecha.
To znaczy-nie trzeba w sensie musi- ale trzeba miec pecha, zeby miec tak jak ja. Kurde, panie ludzie, wiedzialem od rana, ze dobrze nie bedzie. Przeczuwalem to calym swoim jestestwem i dlatego nastawilem dwa budziki....
."

 i wtedy usmiechnelam sie do siebie, ze to chyba wlasciwa pora na ta lekture. stala na polce od stycznia, kiedy mi Solas z Jovita przywiezli troche polskiej kultury z makulatury.
zbieg okolicznosci...chociaz ja nie pomyslalam o sobie w kategoriach pecha i ze mam zle. ale za zabawne uznalam, ze wlasnie teraz, po raz pierwszy, otworzylam Grochole i jakos tak wlasnie tego potrzebowalam, polska rzeczywistosc, choc w pelni wymyslona.

w nadmiarze energii wykosilam tez kilka metrow kwadratowych krzaczorow pod domem, co nam powyrastaly wokol chodnikowych plyt. niezly udar mozna zlapac machajac nozycami i maczeta w tym sloncu. ale wykopkii praca ogrodnicza zawsze dobra na problemy w glowie.
a wiec i przed domem czysciej i w mozgownicy lepiej.



niedziela, 23 czerwca 2013

zen

katastrofy sa po to aby je przezywac a nie umierac. po 24 godzinnej samotni w domu, z ksiazka, filmem, poukladalo mi sie w roztargnionym czerepie. powoli wraca zen mysli. jakby bardziej uczesanych.
teraz tylko wspomnienie cioci stasi w podrozy co pomylila pociagi....i tyle. trzeba myslec pozytywnie o przyszlosci i szukac nowych ciekawych ofert lotow. walizka jeszcze z brzydzeniem porzucona zawadza przejscie, wkrotce ja rozpakuje.....

poniewaz ukonczylam niedawno czytanie Mistrza i Malgorzaty doszukuje sie tutaj diabelskiej inicjatywy...hehehe....bede szukac miotly zatem albo odkurzacza.

piątek, 21 czerwca 2013

wielka niespodzianka

to miala byc wielka niespodzianka....dla taty na dzien ojca, dla chdzi i sevcia na slub i wszystkich tych, ktorych tak bardzo chcialam zobaczyc i ukochac. od decyzji do lotu nie uplynely 24 godziny, byly szalone, prezenty dla dzieci, tch nie narodzonych tez, starszych i mlodszych. Do walizki zmiescilo sie sporo meksykanskich bibelotow i tequila.
tak jak poprzednim razem lot przez bruksele a potem ryanair do wroclawia z 2 dniowym pobytem w brukseli. wszystko tak szybko sie zadzialo, ze w pospiechu dalam najwiekszej dupy na swiecie, pomylilam godziny wylotu z piatkowym i niedzielnym.....
przyjechalam na lotnisko o 15.40, odprawilam sie wpierw w urzedzie emigracyjnym, okienko dla rezydentow meksykanskich.....i wtedy spojrzalam na tablice podejrzana, ze lot 15.50 bruksela ma status departered....co ni jak inaczej sie nie da przetlumaczyc jak juz w chmurach....
i w glowie mi sie zakrecilo, spytalam jeszcze czy sa szanse na wbiegniecie, moze jeszcze maja wysuniete schodki...ale nie, za dawanie dupy refundacji tez nie ma....wiec moja najtanszy lot do europy okazal sie tym samym najdrozszym biletem rzuconym w bloto.
i tylko okrutna mysl w glowie, ze cos z tym lotem nie tak bedzie uspokoila mnie, ze tak mialo bbyc....ale ta wstretna mysl odeszla szybko i zycze wszystkim pasazerommilego lotu.
i wsiadlam do powrotnego autobusu z lotniska do tulum, i oczy zalaly sie lzami. lzami potwornie gorzkimi, jak kwasny deszcz....dlugo sie wyryje na twarzy i ten nie do wyjasnienia  przejaw roztargnienia....utarlo mi to zadartego nosa.....nie ma co.
ale od rana sytuacja byla napieta, internet sie slimaczyl, pojechalam do kafejki, nie moglam wydrukowac tego biletu. w miedzyczasie przyslali mi informacje, ze do bookingu wymagane jest dodatkowe potwierdzenie danych paszportu lub karty kredytowej....i serwer byl uszkodzony...i martwilam sie od rana, ze cos jest nie tak....
a do tego autobus na lotnisko wykupilam troszke na styk, tzn.90 min przed ...nie majac nic zapasu...i martwilam sie, ze nie bedzie rezerwacji i nie odlece....
i jakby nie mowic intuicja mnie nie zawiodla...nie polecialam...
i sciskajac jeffa zartwoalam obysmy sie dzisiaj nie spotkali,,,i jakby co to mam juz prezenty na nastepne odwiedziny....i wszystko w srodku bylo takie poddenerwowane, ze wiele pesymistycznych mysli sie kolatalo. ale jeff uspokajal, ze bedzie git.
a zatem udowodnilam sobie dzisiaj wiele rzeczy....
a teraz tylko musze to jakos wszystko przelknac i przeprosic wszystkich, ktorym dalam znac, ze bede. ja tez was bardzo chcialam zobaczyc....a teraz wypada zapasc sie pod ziemie.

środa, 19 czerwca 2013

z uwagi na totalna katastrofe internetowa jestem prawie niedostepna. internet przestal do nas przychodzic. komunikacja wiec od ponad tygodnia jest kiepska, utrudniona i trudno dostepna.
ale jestem, mam tez 10 letnia wize do US, nic tylko podjechac. ona dojechala dhlem.

dobry film widzielismy ostatnio, nazywal sie atlas chmur...polecam.

niedziela, 16 czerwca 2013

czepiak


oto moja nowa przyjaciolka, teraz juz wiem dlaczego jest z rodziny czepiakow.... zrobila mi niezla fryzurke i ceizko sie bylo rozstac, jej najbardziej. smutne to bardzo, ze zyje tam sama na lancuchu...bo to niezykle towarzyski stworek i zyje w grupie. przynajmniej wyglada na zdrowa i zadbana.


sobota, 8 czerwca 2013


Molly dostala nowy kostium plazowy. nawet Molly czula sie zazenowana, ze to musi ubrac. mama Jeffa w koncu nie wiedziala czy  to byl dobry pomysl aby Molly miala swoj kostium 2 czesciowy...

dzisiaj pojechalismy do jaskini Nai Tuxa...jak tam pieknie, jedno z najladniejszych  w okolicy.

czwartek, 6 czerwca 2013

2 dni w Meridzie, tym razem juz nie takie kolorowe, jak z Solaskiem i Jovitka. Blakalam sie samotnie spocona po rozgrzanym asfalcie. Przeczytalam prawie 2 ksiazki na kindlu. i wrocilam do domu.
Wizyta sie udala jednak, zostalam zaakceptowana i mam wize do USA. Przyjdzie DHL do Playa del Carmen i tam sobie ja odbiore, mam nadzieje, ze bedzie na 10 lat.

Po tygodniu opadow chmury sie przesuwaja.....gabka wapienna nasaczona, dzungla nawodniona. Mamy pierwszy dzien slonca. I zero turystow.

Grzesiek napisal piekny artykul o nurkowaniu z nami w cenotach, zaczyna sie na stronie 48 w magazynie Nuras, jest online do pobrania, Wrota Xibalby czyli meksykanskie cenoty. Poczytajcie sobie. jest o Gosi co jest dobrym duszkiem w rozmiarze xs. Slodkie.
http://nuras.info/


a to jak bawia sie nurkowie jaskiniowi kiedy pada deszcz.....

niedziela, 2 czerwca 2013

u nas tez pogoda w kratke, raz 25 raz 35....i do tego od 4 dni pada deszcz wlasciwie przez wieksza czesc dnia i nocy. vivat tropiki!