środa, 29 lutego 2012

dzisiaj piekna Angelita czyli jeden z ulubienszych nurkow rekreacyjnych. Pracuje od kilku dni dla Xibalbyi tak trzymac. napisze wiecej jak sie namysle co.
karnawal sie skonczyl wczoraj, uff,ale otworzyli wesole miasteczko. czyli haronogram byl taki, cyrk, karnawal, wesole mieasteczko, co glosniejszego moze byc potem????

poniedziałek, 27 lutego 2012

chan hol


ostatnie dni troszke pracowitsze, troche w morzu troche w cenotach. powoli wracam do formy.
od wczoraj moge stanac na podbicu stopy, na calej wciaz jeszcze nie. nieuzywane miesnie i sciegna ciagna i skurczaja sie zlosliwie przy chodzeniu i plywaniu. musze troche rehabilitacji wprowadzic.
dzisiaj jeff pokazal mi szkielet czlowieka, caly z czacha, lezy tam od epoki lodowcowej. mowil, zeby nikomu nie mowic ale wam chyba moge. nie wygadajcie tylko.....
na foto nasze ucieszone mordki po wizycie w chan holu.170 minut.

niedziela, 26 lutego 2012

leniwa niedziela



oj, znowu sie zagapilam. troszke pracy ostatnio, malo internetu. Poza tym Pawel do nas dojechal, pracowalismy razem w Egipcie. Wdrazam go w meksykanskie maniery, przedwczoraj rozpoczal sie karnawal. Moze nie taki duzy jak w Rio ale pawel prze szczesliwy.

na foto kociaki co zalegaja w nowym campusie Pawla.

wtorek, 21 lutego 2012




zabralam futrzaki nad wode.....pelen kamuflarz z wyrzuconymi na brzeg algami.
Zots kocha wode, w sumie sie jej nie dziwie. Otto tez ale woli szurac uszami po piachu.

poniedziałek, 20 lutego 2012

www


dzisiaj i wczoraj siedze przy kompu i projektuje, bo nasza webmasterka czasu nie ma nawet odpisac na maila, tysiace zmian co piec minut ale idzie do przodu.
ps. mam tez 3 psy pod opieka. fotki jutro. dom wariatow!

niedziela, 19 lutego 2012

trufle huitlacoches


wczoraj przypichcilam tajemnicze grzyby Aztekow o przetrudnej nazwie huitlacoches (wymawiamy itlakoczes).......to pasozyty kukurydzy, siedza sobie w jej czubie i czekaja, takie meksykanskie trufle. Dobre bardzo.
W przepisie bylo aby dodac epazote, po polsku komosa pizmowa...heheheh wedlug wikipedii to trucizna silna, roslina niejadalna. Wiec wymieszalam epazote z grzybami i zjedlismy. Halunyi nie bylo, w smaku pieczarek nie przypominaja....wszystko pamietam, wiec chyba wszystko bylo jak najbardziej jadalne.

sobota, 18 lutego 2012

zagapilam sie, ze wpisu nie ma.
dni mijaja, wciaz jeszcze nie na pelnych obrotach. ale kilka dni temu bylam na nurku jaskiniowym z bylym studentem jeffa. Pojechalismy do Dos Ojos, bylam tam raz wiec wydawalo mi sie, ze droga prosta. hehehe, nic bardziej mylnego. Niby na luzaczku, wszystko na spokojnie, buddy sympatyczny, ale jak wplynelismy do jaskini i mialam zrobic pierwszego jumpa zamurowalo mnie. wyciagnelam kolowrotek i patrzylam na niego, zwiskajaca linke i strzalke i nie wiedzialam co mam z tym zrobic. jakbym pierwsz raz to robila, zero pamieci........nie umiem tego inaczej wytlumaczyc, jak stres. Po 2-3 minutach szamotania sie poprosilam swojego partnera o pomoc, zahaczyl linke, tez troszke zdebial i wplynelismy do korytarza. Cala droge myslalam, jak to mozliwe.....przeciez robilam to wiele razy.
I tak wlasnie wyglada moj pierwszy guided cave tour. Wstyd oczywiscie, zachowanie klasycznej bezradnej baby, ale nie ma na to wytlumaczenia, trzeba wiecej nurkowac chyba aby pamiec miesniowa zautomatyzowala ruchy i dzialania. Inne rzeczy juz wyszly mi dobrze, ale aby zapomniec jak zawiazac linke to i tak gag na calego.

poniedziałek, 13 lutego 2012

w wodzie bez wody

i nareszcie weszlam. do tej z cenotow. byla wspaniala.
nie moglam odmowic przyjecia zlecenia.....tak dlugo wyczekiwanego, poszlam zanurac z dwoma klientami. gran cenote i calavera, wszystko jakby piekniejsze jak zwykle....
noga odpoczywa, zapakowalam ja szczelnie ale sie rozszczelnila. nie mniej jednak nic wiecej jej nie jest!

sobota, 11 lutego 2012


ladna bryka stala przy plazy, dwa dni z rzedu. prawdziwy luksus! pali pewnie 20 litrow.....albo i wiecej....ale tutaj wciaz litr ponizej dolara, wiec nei jest zle.

piątek, 10 lutego 2012

z okazji urodzin posylam meksykanskiego slonca troszke! Mariuszowi oczywiscie!

czwartek, 9 lutego 2012

minus 39 plus 32




slonce tak swiecilo, ze nie widzialm w wyswietlaczu przekrzywionego w kadrze horyzontu...
po tym jak zaczatowalam z Grazia o zimie i zamrarznietych rurach jeszcze bardziej poczulam potrzebe zobaczenia i uslyszenia morza. u nich - 39 zaraz po tym jak wyjechalam, u nas chyba najpiekniejsza pora roku w Meksyku.

skaczac na jednej nodze do i z wody nie moglam sobie odmowic kapieli. i dobrze. stopa wyglada chyba lepiej. tak bardzo sie na niej skupilam ostatnio, ze chyba zlosliwa gangrena sie nie chce zabliznic przez to. od dzisiaj ja olewam. temperatura wody byla optymalna, wyjatkowo w tym roku morze nie wyziebilo sie na zime. nie wiem ile jest stopni ale jak dla mnie dobre 28.

lezac tak na tym rajskim kawalku Nowej Hiszpanii zastanawialam sie jak moglam wczesniej nie przywitac sie z morzem. zobaczylam tez grupki turystow z bialej czesci swiata, ktorzy zachlannie karmili sie sloncem i zaczelam rozmyslac ilu z Was chcialoby teraz i tutaj byc, a ja w domu przy internecie marnuje promienna vitamine D. dzisiaj wiec poprosilam Jeffa aby zostawil auto i pojechalam.
poza tym czytanie ksiazki na plazy jest przyjemniejsze niz w wygodnym hamaku ale w domu.....

nie wiedziec czemu obsmarowalam sie kremem z filtrem tylko z jednej strony, teraz ta druga pali. heheh, ale przyjemnie jest poczuc swiezo zarumieniona skore, na nowo.  Jutro tez tam pojade, nie ma co. W koncu moze koniec swiata w grudniu.....

wtorek, 7 lutego 2012

dzisiaj rozpoczelismy budowe www, juz na serio, nie w glowach i na kartkach. konkrety poszly do Anny i Geralda, prostota gora. Wydaje sie, ze mamy spojna wspolna wizje.
Poza tym, siedze w domu i plastrami i propolisem na nodze. czekam.....
W tych dniach rozwijam sie rowniez kulinarnie, bo co innego pozostaje. Skonczylam DRWALA. Dobra pozycja, bede trzymac w swojej polskiej biblioteczce dla tych co na wakacjach i nie maja co po polsku czytac.

sobota, 4 lutego 2012

dydelfy nocne


odnalazlam w internecie co grasuje w ogrodku, dydelfy, nie mylic z elfammi. Sa torbaczami i maja smiesznie dlugie sznupki. Zotz szaleje za nimi, one biegaja po murku. Do tego koty sie marcuja. Czyli wiosna sie chyba budzi. Ptaki pieknie spiewaja, deszczyk pokapuje na zmiane ze sloncem. Wiosna!
A u WAS?..........

ps. na tym foto dydelf bardziej prawdziwy, zapomnialam, ze mam takie foto w arch.

piątek, 3 lutego 2012

tulumski spokoj

dzisiaj Jeff rozpoczal kurs z 2 studentami, wiec mam 8 dni dla siebie i dla wyleczenia dziur. juz jakby porosly swiezym mieskiem ale wciaz stapa sie jak po ogniu. Staram sie jednak dbac o to jak nalezy aby z lekkomyslnosci nie przeciagac zbyt dlugo zycia bez wody. chcialabym bardzo wyprobowac nowe latarki heheheh......

środa, 1 lutego 2012

po najdluzszym dniu w roku

idzie luty podkuj buty juz mi nie grozi. tymczasem stopy od sandalow sie odzwyczaily, jak to mozliwe!
poki co jet leg mnie nie meczy, po 32 godzinnym dniu bylam na tyle zmeczona, ze padlam bez problemow. wczoraj udalo mi sie odciagnac do prawie polnocy tutejszej polozenie sie do lozka.....i jakos to wszystko idzie ku sloncu.
odpoczywam sobie jeszcze noge, bo w klapkach jakos twardo sie chodzi. dziury sie zalepiaja.
slonce swieci, wszystko pachnie dookola, nie czulam tego tak intensywnie wczesniej.
odpakowalam sobie na sniadanie zakazana kielbaske, pysznie tu smakuje!