czwartek, 29 grudnia 2011

gotowi do startu


wszyscy gotowi......zwierzaki zapakowalam do pudelka, zeby im glowy w czasie lotu nie poodpadaly... jada do Europy. Hurra!
18 godzin lotu, mam nadzieje,ze JETAIRFLY dobrze karmi, nie jak rosyjskie linie lotnicze.
Jeff smazy pozegnalny obiad, wino sie leje, uhu.....w droge. mam tez tenisowki ACTION na droge, zakupione w ostatniej chwiluni. Patrze na pogode, powyzej zera, mam nadzieje, ze moja jedyna bluza z dlugim rekawem da rade......ze nie zamarzne. W Brukselii Thomas dostal instrukcje zorganizowania mi jakiegos ubrania zimowego na 3 dni. Mam Actiony na gumowej podeszwie, jak podloze zamarznie bedzie kiepsko.....

Do Wroclawia przylatuje Rayanairem, tuz po 18 stycznia drugiego, nie szykujecie dzieci w komunijnych strojach i czerwonego dywanu.......obejdzie sie. Do zobaczenia wszyscy!!!!!!

środa, 28 grudnia 2011

PET CEMENTARY czyli cmentarz maskotek

dzisiaj odbylismy legendarne nurkowanie na slawnym Cmentarzu Maskotek z jumpem do Blue Abbys czyli Niebieskiej Otchlani. Ojaxie, ale pieknie tam bylo. Pobilam tez swoisty rekord non-stop 3 godziny bez 2 minut. A pod woda cuda.....duzo kosci roznych zwierzakow, stad nazwa. Szczatki leza tam od wiekow.....dekoracje, kwarcowe kule i przewezenia, ze ledwo sie wcisnelam.
To byl moj ostatni nurek tegoroczny. Jutro musze sie zajac bardziej przyziemnymi sprawami, zakupic jakies buty......bo jestem w posiadaniu jedynie japonek.






wtorek, 27 grudnia 2011

i po swietach, u nas tez, chociaz tutaj nie ma drugiego dnia swiat, obchodzi sie Wigilie i 25.
mialam klientow przez 2 dni, zrobilismy 4 nurkowania, nurkowalam z mama Jeffa, hehehe.
Byly tez dwa swiateczne przyjecia, u czechow w bazie, oj morze alkoholu tam sie przelalo i drugie u znajomych z jeffa rodzina i innymi ich sasiadami z parafi.
teraz myslami juz jestem w samolocie, podniecenie wyjazdem najwidoczniej. Poszlismy na plaze polezec , bo to w koncu pozegnac sie ze sloncem trzeba bedzie na caly miesiac. brrrr, jak sobie pomysle o wskoczeniu w kozuch.



 

sobota, 24 grudnia 2011

zyczenia

nie udalo mi sie uchwycic skajpowo, ni dodzwonic sie nie umiem, numerow nie pamietam. Ale myslami i westchnieniami jestem przy rodzinnym stole. My tutaj racze ceviche zamiast tradycyjnego karpia, ale w oststecznym rozrachunku nie jest to az takie wazne. Mysli sa polaczone.
Wesolych Swiat dla Wszytskich po koleii!!!

Aaa, i prezent dla Wszystkich. Mikolaj przyniosl mi w prezencie bilet do kraju, bede w styczniu!



piątek, 23 grudnia 2011

wigila wigilii

i swieta meksykanskie za pasem. widac swiatelka, mikolaja i balwana na ulicach, bez sniegu i mrozu, tlumu w markecie i karpia ale Feliz Navidad.
my w jaskini dzisiaj, pieknie bylo, Chac Hol czyli mala dziura, kolejna juz chyba. Fajowska bardzo. Widzielismy szkieleciora malpki i ceramiczne wyroby, taki niby grobowiec. bylam liderem tzn. prowadzilam nurkowanie. Potem byla ocena, co zle co dobrze, na szczesie wiecej dobrze....
nie wiem czy dam rade do wszystkich napisac aby swieta mieli mile, niech maja MILE! bardzo prosze!
a tutaj fotosy z czeskiej Wigilii...



czwartek, 22 grudnia 2011

oj, zagapilam sie. moj maly Acer zachorowal, nie chce sie ladowac. probuje go reanimowac, bateria czy bakteria? szukam rozwiazania....


na fot najskromniejszy z kosciolow jakie zdarzylo mi sie napotkac.......i tak trzymac! AMEN!

poniedziałek, 19 grudnia 2011

solo?

dni mijaja, zakuwam fizyke i matematyke. Swoja droga mam wrazenie, ze moj umysl dorosl do przyswajania tej wiedzy. A moze to swiadomosc, ze jak nie zrozumiem to Jeff poysli, ze jestem oslem...cholera, nie mialam tego w glowie 20 lat temu jak tato mnie uczyl tabliczki mnozenia odlweajac olowiana karoserie resorakow w kuchni. dawne czasy, wciaz jednak pamiatam taborecik i tabliczke mnozenia, ktora od 6 w gore nie wchodzila.

dorastam do tzw. self-confidence nurkowania solo w jaskiniach. jeff uczy mnie jak sie zachowywac, co robic jak nurkowac samemu, jak sobie pomoc gdyby co. jest w tym cos podniecajacego, chce sprobowac. musze zaczac, cos wola w srodku. Koniec przedszkolakowania.
kupilam tez ostatnio zestaw swiatel do jaskin, mam wiec soje primary light. Dumny to zakup,latarka za 2 tysiaki i to w promocji.

Przysiadlam dzisiaj nad strona www Jeffa, w sumie juz nasza. mam nadzieje, ze w miesiac uda nam sie zawiesci w pelni, dzisiaj poki co tylko pierwsza strona www.tulumscuba.com

sobota, 17 grudnia 2011

dzisiaj odbylam najdluzszego nurka w zyciu, ponad 160 minut. nie wiem czy nurki powinno sie podawac w minutach czy w ilosciach oddanego moczu.....1,2 l?

bylo pieknie, ale padlam wieczorem....

środa, 14 grudnia 2011

sadzawka "vaca ha"



dzisiaj bylismy w sadzawce, doslownie, pod tytulem Vaca Ha. Wielkosc otworu na obrazku, w szuwarach ukryty, od 5 lat miejsce zamkniete, ale ze nikt nie pilnuje wlezlismy do dziury. A w dziurze pieknie, ze hoho. Jedna z piekniejszych jaskin, wielka i roznorodna, duzo skamielin, zal bylo wracac.
Zaczelam z Jeffem kurs advanced nitrox, a zatem zasiadam do ciezkiej fizyki. Ten kurs obejmuje skomplikowane procedury dekompresji, nurki ze stagami i trimixem rekreacyjnym, takie tam.
Dzisiaj tez pozegnanie polskiej ekipy, Czesi robia grila ze sliwowica.

Pogoda dopisuje, komarow zdecydowanie mniej niz latem.

wtorek, 13 grudnia 2011

powrot do jaskin

poki co 2 nurki w Chacmoolu, dla sprawdzenia nowej konfiguracji, wszystko dziala. Drobne dopasowania za drugim podejsciem i sprzet gotowy.
Do dzisiaj pelnilam dyzur braterski, opiekunki 4 letniej Salmy, rodzice fanatycy siedza w jaskini, a ja polska ciotka pod reka wiec czemu nie. Salma to udany egzemplarz. Plywalysmy w cenocie lodowato zimnym, mala dzielna jak zolnierz.
musialam odpowiedzic na 1000 pytan, ale znam tez odpowiedzi na kilka swoich, eheheh. jeff po jednym dniu z nami podziekowal, 4 paplajacych Polakow w tym dziecko to jakby za duzo. Jutro Marta z Pawlem i Salma wyjezdzaja, powrot do Krakowa, na jakis czas, zobaczymy sie jednak nie raz, jaskinie wciagaja.

piątek, 9 grudnia 2011

okrzeplam juz troche, mysli pozbierane, bede pisac co sie dzialo od powrotu.
w domu tulumskim spokojnie, Jeff chory i jak mowi, ze jest chory to juz znak, ze na pewno cos mu dolega. Goraczka i kaszel, brzmi to na powazna infekcje gornych drog oddechowych, zafundowalam mu dzisiaj zestaw lekarstw, ale na wizyte lekarska sie nie dal namowic. Wszystko bedzie dobrze....
W zwiazku z tym leniuchuje troche, bo dopoki choroba w domu to nie idziemy nurkowac. Nie ma tez pospiechu. Na razie skonfigurowalam na nowo sprzet.
Powoli odwiedzam tutejsze spolecznosci i znajomych, witam sie i swietuje. Wczoraj i dzisiaj spotkalam sie z Warszawiankami, z kontaktow Zosi, milo bylo, ale jutro jada dalej. Mowia, ze czuja sie jak na filmie jakims, wszystko takie malownicze. Zabralam je dzisiaj na snoorkowanie z zolwami a potem do bajkowego cenota Casa Cenote. Podobalo sie,a dla mnie powitanie w wodzie.
Pogoda znosna, w porywach nawet chlodno wieczorami, w wodzie jeszcze bez pianki bylo gut.  Ale tylko raz taki wyskok, towarzyski. Hehehe.
No i tyle, rozkrecam sie dopiero.

 

środa, 7 grudnia 2011

tulum

dojechalam, dolecialam znaczy sie.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

wygody La Paz

nie udalo sie nurkowac, wiec zajadam sie angielskim sheperd pie i ogladam telewizje. Luke posiada dobra kolekcje filmow i system surround, jak przystalo na filmowca.
Dobra odmiana.
na foto legendarna potrawa....


wyruszylismy rano do portu, gotowi na 2 godzinnego nura z fokami. prywatna mala panga, Luke, kapitan i ja. Ale po 30 minutach, kompletnie przemoczeni, odpuscilismy, walka z falami i wiatrem nie mialam sensu. Wkrotce po naszym powrocie kapitaneria portu zamknela ruch morski dla malych lodzi. Przez kolejne kilka dni wiatr i wiatr ok 20 wezlow. Nie udalo mi sie wiec tym razem, trzeba bedzie wrocic. Luke jest podwodnym filmowcem, chce otworzyc szkole i uczyc nurkow robic zdjecia pod woda i moze razem w przyszlosci cos zrobimy. Dobry kontakt, ale ja jeszcze zero doswiadczenia w fotografowaniu pod woda. Mialam szanse tutaj, Luke uzbroil mi aparat, ale w koncu nie wskoczylismy do wody i nie wiem jak wyszlyby moje fotki. pelne zawieszenie.

sobota, 3 grudnia 2011





udalo sie wydostac przed wyscigiem....znowu w drodze. Dotarlam juz do La Paz, znajomy Luke jego luksusy teraz przez 2 dni.

piątek, 2 grudnia 2011

pozegnalna paczanga

wszystko spakowane,w domu sytuacja opanowana, kamienie wiec z serca usuniete.
z okazji mojego wyjazdu Rick i cala reszta organizuja wielkie pozegnalne posiedzenie, po meksykansku pachanga. bedzie wiec troche zabawy na koniec, juz co prawda od kilku dni w tanecznym humorze, sciskam sie dzien po dniu ze wszystkimi i pije pozegnalne toasty.
wyjatkowo nie posiadam przeciezkiej torby, da sie spokojnie dziwgnac w biegu tego kloca. reszta dobytku juz w Tulum, czeka mam nadzieje, hehehe.
Jutro rankiem ruszam, nie do konca jeszcze wiem jak wydostane sie z cabo Pulmo, bo jutro tez, jedyny dzien w roku, wielki wyscig samochodowy i uczestnicy beda pokonywali odcinek specjalny La Ribera-San Jose. A my zmierzamy w storne La PAz, czyli pod prad tego wyscigu. Nikt nie wie o ktorej da sie wyjechac wiec czekam w zawieszeniu aby nie zderzyc sie z czolowka szalencow.






czwartek, 1 grudnia 2011

minusy emigracji

najgorszy dzien to taki,kiedy na emigracji wlacza sie komputer i dowiadujesz sie, ze w domu zle.
3mam kciuki za tate, co w szpitalu na izbie czeka aby mu pomogli.......zdrowia!!!!!!
Precz udreki i wysokie cisnienie!!!! Nie chcemy zadnych udarow!
bedac tyle tysiecy km daleko inaczej i chyba bardziej sie to odbiera, bo nie ma kontaktu, nie mozna za reke potrzymac i poglaskac, ze wszystko bedzie dobrze. Ale bedzie dobrze, prawda?